środa, 12 lutego 2014

Zakazane Braterstwo 3- Rezygnacja

Witam wszystkich w ten zimny, deszczowy dzień.
Ren: Po tytule można chyba domyśleć się, o czym będzie ta część.
Niekoniecznie. Można wysnuć dwuznaczne wnioski. Tak czy inaczej po pierwsze- nie mama żalu do nikogo, kto ostatnio nie czyta/nie komentuje. Wiem, że macie teraz dużo pracy i rozumiem to. Chciałabym też (ponownie) zawiadomić, iż zdaję sobie sprawę z tego, że na niektórych blogach pojawiają nowe rozdziały. Ponadto widziałam też komentarze na Sercu Szamana. Bardzo się cieszę z tego, że blog przypadł wam do gustu. Również na nim będę odpowiadać na komentarze, ale dopiero w piątek. Większą systematycznością zapewne wykażę się w ferie. W sumie to teraz wstawiam tą notkę, bo mój mózg jest już maksymalnie przeciążony WOSem i biologią, więc zwyczajnie potrzebuję chwili odpoczynku...
A teraz bez zbędnej zwłoki zaczynamy kolejną część przygód naszych kochanych bliźniaków.
***
Yoh i Hao razem byli widokiem bardziej niż nienormalnym. Szamani w Patch ledwo ochłonęli po tych dwóch spotkaniach w restauracji Kalim&Silva, a tu nagle bliźniacy zaczęli spędzać ze sobą nienormalnie dużo czasu. Wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: czemu? Co tak bardzo wpłynęło na nagłą zmianę w bliźniakach, skłaniając ich aż do takich czynów? Gdzie był haczyk? Gdzie drugie dno? W miarę upływającego czasu szamańskie społeczeństwo kształtowało swoje zdanie na ten temat, a powstała opinia bardzo dotknęła słuchawkowego szamana o nazwisku Asakura.
Przede wszystkim- uczestnicy Turnieju Szamanów. Z początku byli zaintrygowani dziwną relacją, ale szybko przeszło to w strach lub/i niechęć. Widząc braci razem, najczęściej obrzucano ich pełnymi pogardy spojrzeniami. Ci, którzy kiedyś podziwiali Yoh i na każdym kroku obdarzali go uśmiechem, teraz wytykali go palcami mówiąc ,,Powstaje drugi Hao". Zdawali się nie widzieć tego, że to był wciąż ten sam Yoh i nic a nic się nie zmienił.
Drugim problemem byli przyjaciele Yoh. Niby zaakceptowali nowy stan rzeczy i próbowali z tym żyć, ale widać było ich niechęć do popleczników Hao. Młodszy z bliźniaków często był pewien, że gdy natyka się na na brata przypadkiem i zaczynają rozmowę, za ich plecami jego towarzysze próbują pozabijać swych odwiecznych wrogów. No trochę racji w tym było, bo nierzadko Horohoro próbował rzucić się na Peyote czy Mahomeda i powydrapywać im oczy. No ale reszta go stopowała, żeby przez ten jeden atak nie wywołał czasem trzeciej wojny światowej, albo pierwszej wojny szamańskiej.
Z kolei poplecznicy Hao od zawsze szanowali Yoh, nazywając go per ,,mistrzu", bo w końcu był bratem ich mistrza. Szybko wpasowali się w nowy stan rzeczy, ciesząc się, że ich mistrz zbliżył się do brata, o którym przecież dość często mówił. Za to przyjaciele Yoh z całego serca szczerze nienawidzili Hao. Ze względu na swojego przyjaciela starali się chociażby odrobinkę go tolerować, ale nic poza tym. W ich oczach nadal był niegodziwym mordercą bez krzty dobroci w sercu. Na nic zdały się tłumaczenia Yoh, że po prostu jest zaślepiony, bo bardzo wiele w życiu przeszedł. Próbował im opowiedzieć o śmierci jego matki i skutkach reishi, ale oni nie zamierzali zmienić zdania.
Strażnicy od razu zaakceptowali nowy stan rzeczy. A przynajmniej tak to wyglądało. W końcu oni byli zmuszeni do tego zmuszeni. Taka była wola Króla Duchów, który wyraził się jasno, że bliźniacy mają być respektowani razem i kropka. A Król przypomina trochę kobietę w ciąży- jak się uprze na jakąś zachciankę, to nie ma przebacz.
Hao miał opinie innych w głębokim poważaniu. Zawsze tak było, jest i będzie. Nie miał zamiaru w żaden sposób martwić się czy przejmować tym, co myślą szamani w Patch. A słyszał te myśli bardzo dobrze... Gorzej było z Yoh. Kiedy wreszcie po tylu latach odrzucenia znalazł akceptację, znowu ją stracił. Bolało go to, że ci wszyscy ludzie ze względu na relacje z bratem tak pochopnie go oceniają, widząc w nim jakiegoś potwora. W końcu nikomu nie zrobił nic złego. Nie miał też zamiaru rezygnować z bliźniaka, bo reputacja nie była tego warta. Zawsze chciał mieć brata, więc teraz kiedy ma szansę go mieć, nie zaprzepaści jej. Tylko co zrobić z tą wszechobecną nienawiścią?
~*~
-Tu jesteś!
Yoh odwrócił głowę w samą porę na spotkanie z lewym butem Hao. Bardziej niż zdziwiony rozmasował obolałą twarzyczkę i spojrzał zdziwionymi ślepkami na brata. Leży sobie spokojnie na trawce, rozkoszuje się wiaterkiem, słucha Soul Boba, a tu nagle ni z tego, ni z owego ŁUBUDU! Hao tak bezlitośnie zafundował mu szybkie randevu ze swoją podeszwą. Młodszy Asakura naprawdę nie miał pojęcia, co zrobił nie tak.
-O co chodzi?- spytał, przekrzywiając lekko główkę. Hao wziął głęboki wdech dla uspokojenia. Za jakie grzechy los pokarał go takim bratem?
-Wszędzie cię szukam. Mieliśmy zjeść razem obiad, a ty nie przyszedłeś. Co więcej- szukam cię od ładnych kilku godzin. Czy zechciałbyś mi powiedzieć, czemu się nie zjawiłeś?- spytał, ale jego ton zamiast uprzejmego pytania wyrażał czystą irytację.
-Wypadło mi z głowy- wyznał szczerze Yoh. Hao pokręcił głową z politowaniem i usiadł obok niego, podając mu papierową torbę. Słuchawkowy szaman ze zdziwieniem zmieszanym z ulga odkrył, że znajdował się tam jeszcze ciepły posiłek na wynos.
-Może to i lepiej, że zapomniałeś... Marco cały dzień kręci się po Patch. Chyba coś planuje i mam całkowitą pewność, ze dotyczy to ciebie. Pytał o ciebie kilka osób. Wątpię, czy chce ci wręczyć bukiet kwiatów z karteczką ,,Gratulujemy braciszka, którego i tak prędzej czy później zabijemy" i zatrute czekoladki przeznaczone dla mnie.
Yoh mimo powagi sytuacji nie mógł się powstrzymać się od uśmiechu. Co jak co, ale ironicznie-kpiące komentarze jego brata były naprawdę zabawne. Zawsze używał ich mówiąc o X-Laws, podkreślając w ten sposób swą ogromną niechęć i wzgardę względem nich. Nie chodziło tu o ich ideologie czy o to, że chcą go zabić na miliardy sposobów. Miał głęboką urazę do Marco za to, że ten całkiem niedawno wyraził się o nim ,,owłosiony piroman".
-To co robimy?- spytał Yoh, tym razem poważnie.
-Wpierniczymy jego tandetne okularki do najbrudniejszego śmietnika.
Tym razem Yoh po prostu leżał na ziemi, trzymając się za bolący od śmiechu brzuch. Jak jego brat to robił, że zawsze go rozmieszał i takie zabawne teksty wypowiadał ze śmiertelną powagą? Jeśli nie uda mu się z zostaniem Królem Szamanów, może z powodzeniem występować w kabaretach.
-Chodzą plotki, że ma ich ogromy zapas
-Kurde... Tak czy inaczej raczej wątpię, czy dasz się pokonać Marco, który zazwyczaj wszędzie pojawia się z całym X-Laws i Jeanne. Prawda, Amidamaru?
Obok szatynów pojawił się duch samuraja. Była to jedna z nielicznych osób, której udało się zaakceptować nowe relacje bliźniaków. Uspokoiło go, kiedy zobaczył, że Hao naprawdę nie chce skrzywdzić jego pana i postanowił dać szansę ognistemu szamanowi. Nie zawiódł się.
-Jeśli przyjdzie do walki, z pewnością dam z siebie wszystko- zapewnił.
-Dzięki- uśmiechnął się do niego Yoh, a po chwili spytał brata.- Czemu powiedziałeś mi o Marco?
-Żebyś miał się na baczności. W końcu może cię zaatakować w każdej chwili. Lepiej się obronisz, kiedy będziesz świadomy ryzyka.
-A kiedy już go pokonam, to pomogę ci... chwila... jak ty to powiedziałeś... O, mam! Wpierniczyć jego tandetne okularki do najbrudniejszego śmietnika!
Obaj bracia i duch samuraja parsknęli niepohamowanym śmiechem. Tak zachowywali się tylko wtedy, kiedy byli sami. Hao nigdy przenigdy nie żartował w obecności osób trzecich (chyba że był to Amidamaru). Dlatego słuchawkowy szaman starał się odciągać brata w odosobnione miejsca, gdzie ten mógł być sobą. Tłumaczył mu kiedyś, że tą maskę zakłada tylko po to, żeby siać postrach. Gdyby ludzie zobaczyli, że potrafi być całkiem miły i ma poczucie humoru, mogliby stracić szacunek do niego. A na to Hao Asakura za nic nie mógł sobie pozwolić.
-Yoh, nie używaj takich brzydkich słów! Od kogo ty się tego uczysz? Pewnie od tego całego Rena. Zawsze wiedziałem, że to zły człowiek- Hao teatralnie westchnął i pokręcił głową i niby-zatroskaniem. Yoh udał skruszoną minkę.
-Przepraszam, mamusiu. Teraz będę się bawić z dobrymi dziećmi, takimi jak Marco.
-Otóż to! A teraz obiecaj, że będziesz się jeszcze śmiał z żartów twojego dziwnego kumpla z afro.
-Hao. Jestem naiwny, ale nie beznadziejnie głupi.
Sekundę siedzieli w ciszy i Amidamaru zaczął się nawet trochę obawiać, ale zaraz potem zaczęli się śmiać, co wyprowadziło go z wszelkich obaw. Spędzając czas w ten sposób z Hao, Yoh udawało się chociaż trochę oderwać myśli od tych wszystkich, patrzących na niego krzywo szamanów z Patch. Jego bliźniak dobrze o tym wiedział. Często mimowolnie jego reishi ukazywało mu głębię umysłu bliźniaka, przez co zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo narzeczony Anny cierpi.
-Idę sobie lasem gęstym.
Trochę prostym, trochę krętym.
Mam naturę obok siebie.
Szukam mistrzów niestrudzenie!
Yeah!
Ryu. Kolejna osoba, której udało się oswoić z perspektywą bliskich relacji Asakurów. Było to spowodowane tym, że kiedyś przypadkowo natknął się na bliźniaków, kiedy ci mieli ,,fazę" i się wygłupiali. Był tym tak wzruszony, jak widokiem Lyserga o poranku i postanowił dać Hao szansę. Starszy z bliźniaków był tym całkiem usatysfakcjonowany, bo Ryunosuke tytułował go ,,mistrzem" i traktował go tak, jak ten lubił.
Teraz oto szaman wyglądający jak reinkarnacja Elvisa Presleya kroczył w ich kierunku, śpiewając kolejną ze swych zacnych pieśni. Bracia nie umieli jasno sprecyzować, jaki gatunek muzyczny reprezentował, więc nazwali go ryuowym.
-O, idzie Ryu z nową piosenką- mruknął Hao, kładąc się z powrotem na trawie.
-Oj dawaj, przecież znasz ten kawałek!- Yoh szturchnął go w bok na zachętę.
-Przyrzekam, że tego akurat nie znam. A mam wszystkie płyty Ryu. Leżą sobie obok stosu plakatów z Marco.
Yoh ponownie zaczął się śmiać, a Amidamaru mu wturował. Ryu, który już zdążył do nich dotrzeć, nie wiedział za bardzo, z czego się śmieją, ale też zaczął to robić. W końcu jeśli mistrz Hao coś powiedział i mistrz Yoh się z tego śmiał, to musiało być to zabawne!
~*~
Hao szedł sobie spokojnie przez Patch, myśląc o tym, jak mógłby pomóc swojemu bratu z jego problemem. Widział, że brak akceptacji prędzej czy później go wyniszczy. Już teraz wszyscy jego bliscy mogli łatwo dostrzec, że chłopak jest smutny, nawet jeśli on próbował to zawzięcie maskować. Oczywiście obwiniali za to ognistego szamana, a on rzecz jasna miał to w głębokim poważaniu. Nie zamierzał skruszony pokornie tłumaczyć, że ona tak nie chciał i jest mu szkoda czy coś. Co to, to nie! Prędzej oni będą błagać go o wybaczenie za swe plugawe myśli i nikczemne zachowanie, a wtedy on wielce łaskawie pozwoli im całować podeszwy swych butów. Fakt, że mało to sensowne i całkowicie nierealne pozostawał dla Ognistego Szamana niezauważalny.
-Wciąż jesteś słaby, Lyserg.
Po tych słowach Hao usłyszał plask, cichy jęk i dźwięk, jakby ktoś upadał na ziemię. Normalnie by to zignorował, ale jakiś cichy głosik w głowie nagle zapiszczał ,,zobacz, co to, no zobacz!". Przeklinając w myślach to, że przesiąknął cały ciekawością Yoh, zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać.
-Przepraszam, Marco, ale tego nie mogę zrobić.
-Przypominam ci, że będąc członkiem X-Laws masz wykonywać polecenia panienki Jeanne!
-Ale to było polecenie panienki Jeanne, czy twoje?
Hao po metalicznym dźwięku ocenił, że Marco wyjmuje pistolet. Zapewne celował nim w zielonowłosego towarzysza. Zapowiadało się ciekawe widowisko.
-Jeśli zamierzasz opowiadać się przeciwko nam, to jesteś naszym wrogiem. A my niszczymy naszych wrogów.
-Nie jestem wrogiem X-Laws. Po prostu nie jestem w stanie wykonać tego polecenia.
-Nie rozumiesz, że to może być jedyny sposób na złamanie i pokonanie Hao?!
-Nie mogę zabić Yoh!
Starszy Asakura wzdrygnął się. W tempie natychmiastowym złożył wszystkie puzzle w jedną, spójną całość. Podążając tokiem myślenia pierworodnego syna Keiko i Mikihisy, odkrywamy, że Marco odnalazł w głębi swojej pustej czaszki resztki czegoś mózgopodobnego i doszedł do wniosku, że patrząc na ostatnie stosunkowo ciepłe relacje bliźniaków, jeśli zabije Yoh, to Hao się załamie i pójdzie  prosto pod jego nos, aby zapewnić sobie śmierć i tym sposobem sprowadzić pokój na tą piękną ziemię. Lasso szukał Yoh, ale ten na szczęście przez cały dzień ani razu na niego nie trafił. Więc Marco inteligentnie stwierdził, że Yoh go unika i postanowił inaczej rozstawić pionki w swojej grze. Kazał Lysergowi unicestwić słuchawkowego szamana ,mając nadzieję, że przyjacielowi młodszy z bliźniaków wręcz wejdzie na lufę pistoletu. Blondyn znowu się przeliczył, albowiem Diethel posiadając resztki człowieczeństwa, odmówił pozbawienia życia przyjaciela. Widocznie Marco się wkurzył i stwierdził ,,A co tam! Lyserga w sumie też można unicestwić. W końcu sprzeciwia się panience Jeanne!". Co tam, że Jeanne nawet nie widziała o całym tym misternym planie...
Hao nie spiesząc się zbytnio przeanalizował sytuację. Powinien pomóc Lysergowi, czy nie? Z jednej stronie nie musiał, bo w sumie to nawet za nim nie przepadał. W dodatku jakie korzyści będzie miał z pomocy mu? Ale z drugiej strony, on ujął się za jego bratem, stając przeciw Marco i jego planowi. No i był przyjacielem Yoh, a jak bliźniak dowie się o śmierci Diethela i jakimś cudem odkryje, że Hao to widział i nic nie zrobił, to będzie źle. W końcu Ognisty Szaman doszedł do wniosku, że korzyści z tego całego ratowania będą. I brat będzie zadowolony, i Lyserg będzie miał u niego dług wdzięczności.
Kiedy już Marco miał oddać strzał w kierunku zielonowłosego detektywa, między dwoma członkami X-Laws pojawiła się ognista ściana. Oboje od razu domyślili się, kto to jest.
-O rany, rany... Kumple Yoh... Zawsze są z nimi jakieś problemy- westchnął Hao, zbliżając się ku nim. Lecz zanim podwładni Żelaznej Dziewicy zdążyli coś powiedzieć, odezwał się czwarty głos.
-A jednak to zrobiłeś, Hao. Cały czas w ciebie wierzyłem.
Ognisty szaman bez zdziwienia odkrył, że głos należy do brata. Musiał widzieć całą sytuację. Nie, żeby starszy Asakura się tego nie domyślił. Odkrył, że brat mu się przygląda chwilę przed podjęciem decyzji. To był test, który Hao zdał śpiewająco, ratując przyjaciela bliźniaka.
-Asakurowie- syknął Marco. Yoh zignorował go, zwracając się do Lyserga.
-Teraz widzisz? X-Laws nie jest aż takie dobre, jak ci się wydawało. Przed chwilą człowiek, którego uważałeś za mistrza i sojusznika chciał cię zabić w imię rzekomo wyższych celów. Czy jest sens dalszego pomagania im wszystkim?
Lyserg odwrócił wzrok. Dobrze wiedział, że Yoh ma rację. Zawsze wierzył w X-Laws i słuszność ich celów. Ale... Kiedy Marco kazał mu zabić młodszego Asakurę i celował w niego z pistoletu uświadomił sobie, że wybrał złą drogę. Był tak bardzo zaślepiony zemstą, że nie widział, jak wiele nieprawidłowości jest w jego działaniach. Następne wydarzenia potoczyły się w miarę szybko. Yoh przekonywał zielonowłosego przyjaciela do odejścia z organizacji i powrotu do przyjaciół, a Hao kupował mu czas przyzywając Ducha Ognia i bawiąc z Marco. Bo walką tego nazwać nie można. W końcu Diethel postanowił posłuchać rad słuchawkowego i zostawiając na miejscu pistolet z Archaniołem, uciekł razem z bliźniakami.
W głowie miał mętlik. Czemu? Czemu Hao Asakura, człowiek którego tak bardzo nienawidził i na którym od zawsze pragnął się zemścić, uratował go? Czemu Yoh mu zaufał? Co powinien myśleć o tym wszystkim?
~*~
Lyserg początkowo został przyjęty z niechęcią, ale potem (za sprawą Yoh i Ryu) wszyscy postanowili dać mu drugą szansę. Pozostawiając byłego X-Laws w dobrych rękach bliźniacy Asakura udali się na dach domku, w którym mieszkał Yoh ze swoją bandą. Musieli obgadać bardzo ważną sprawę.
-Chciałbym ci podziękować za to, że pomogłeś Lysergowi- zaczął Yoh, uśmiechając się do brata. Ten tylko machnął ręką.
-Zrobiłem ze względu na ciebie i ewentualne korzyści. Nic poza tym.
-Ach... Rozumiem...
Hao westchnął, po czym zaczął temat, który powinien był zacząć już dawno temu.
-Jest ci źle w Patch, prawda? Przez tych wszystkich ludzi?
Yoh uśmiechnął się, ale w tym geście było więcej smutku i cierpienia, niż jakiejkolwiek innej emocji. Wiedział, że brat prędzej czy później go o to spyta, mimo że dobrze wiedział, jaka jest odpowiedź. Zawsze wiedział, ale zawsze chciał usłyszeć odpowiedzi ze jego ust.
-Tak. To zaczyna mnie męczyć coraz bardziej. Nie muszę ci tłumaczyć czemu, prawda?
Hao kiwnął głową, po czym zaczął.
-Naprawdę chcesz zrobić to, o czym teraz myślisz?
-Nie mam wyjścia. To mój ostateczny wybór.
-Więc ja też nie mam wyjścia i zrobię to z tobą.
Yoh najpierw był zdziwiony, a chwilę potem uśmiechnął się promiennie.
-Dziękuję.
~*~
Następnego dnia rano wszyscy szamani z Patch dostali wiadomość o konieczności stawienia się na arenę walk. Nie było żadnych informacji o walce. Tylko zebranie. Uczestnicy Turnieju byli zdziwieni tą niecodzienną informacją, ale posłusznie każdy zjawił się w wyznaczonym miejscu. Trybuny wprost wrzały. Wszyscy rozmawiali między sobą i spekulowali na temat tego, co może być aż tak ważnym powodem, żeby ściągać tu wszystkich. W ciszy nie pozostawała nasza ulubiona grupa szamanów.
-Może ma to związek z tą wczorajszą akcją?- zasugerował Ren, mając na myśli incydent z Lysergiem, bliźniakami Asakura i Marco. Zielonowłosy z zażenowania wbił się bardziej w siedzenie. Oczywiście musiał poprzedniego dnia opowiedzieć o sytuacji, przez którą zjawił się u nich. Yoh nie mógł go wyręczyć, bo miał jakąś tam sprawę do załatwienia. Przyszły detektyw dosłownie czuł, jak X-Laws przeszywają go nienawistnymi spojrzeniami i z całego serca pragnął, żeby choć na sekundę jego zielony płaszcz zmienił się w Potterowską pelerynkę niewidkę.
-Nie... A bo to raz były zadymy w środku Patch?- machnął ręką Horohoro.
-Ale tym razem była afera z niecodziennym składem- przypomniał Manta.
-Nie zaświecili przykładem!
-Po prostu poczekajmy i zobaczymy, o co chodzi- uśmiechnął się Yoh, gdy Horohoro i Ren obijali buźkę przebranego za żarówkę Chocolove za kolejny żart.
Po chwili na arenę weszła Goldva ze strażnikami. Wszyscy byli poważni i wzbudzali coś na kształt obawy w zebranych szamanach. Goldva dzierżyła mikrofon co dawało stuprocentową pewność, że będzie przemawiać. I ci, którzy to obstawiali mieli rację. Nie do końca, ale jednak częściowo tak, bo kobieta odezwała się.
-Dziękuję wszystkim za zebranie się tutaj. Nie musicie się obawiać. Nie grozi wam żadne niebezpieczeństwo, ani nic w tym rodzaju. Ale to nie ja dzisiaj będę wam tłumaczyć, co i jak. Zrobi to ktoś inny.
Po tym krótkim przemówieniu dwie osoby z widowni wstały. Amidamaru patrzył smutnym wzrokiem, jak bliźniacy Asakura, ku zdumieniu nie tylko swoich towarzyszy, ale też reszty zebranych wskakują na arenę i zbliżają się do Goldvy.
-Jesteście tego pewni?- spytała stara szamanka, dając mikrofon młodszemu z braci. Ci tylko spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami. Yoh zaczął mówić.
-Zostaliście tu zebrani na prośbę moją i Hao. Wiem, że takie rzeczy powinno się robić bez zbędnego szumu i w tajemnicy, ale my postanowiliśmy zrobić to właśnie tak.
Po wypowiedzeniu tych dwóch zdań Yoh oddał mikrofon Goldvie. Wtedy, ku narastającym zdziwieniu zebranych szamanów, bracia zdjęli swoje Dzwonki Wyroczni. Rzucili je na ziemię i zaserwowali po jednym, mocnym kopniaku, rozwalając je na kawałki.
-Co to ma znaczyć?!- wrzasnął z publiczności Horohoro, zrywając się na równe nogi i podchodząc do barierki.
-W ten sposób dajemy wam jasno do zrozumienia, że odchodzimy z Turnieju Szamanów i nie wrócimy do niego- oznajmił głośno Hao. Mimo braku mikrofonu każdy dobrze go zrozumiał.
-Ale czemu?- spytał Ryu, zjawiając się obok niebieskowłosego przyjaciela.
-Bo widzimy, że obaj jesteśmy tu wyraźnie nieakceptowani. Zewsząd docierają do nas nieprzychylne nam opinie, myśli i słowa. A my... Jesteśmy braćmi, czy tego chcecie, czy nie- krzyknął Yoh, po czym uśmiechnął się w stronę brata.
-Poza tym- zaczął Hao- wam naprawdę trudno dogodzić. Chciałem was pozabijać, nie pasowało wam. Zacząłem być spokojny, wciąż macie wonty.
-Zapewniam wam, że możecie być spokojni. Hao porzucił plany Królestwa Szamanów, czego potwierdzenie możecie znaleźć w tym, co zrobiliśmy kilka chwil temu.
-Dlaczego, mistrzu?- krzyknęła Marion z trybun. Dziwne było zobaczyć tą zazwyczaj opanowaną i obojętną dziewczynę tak roztrzęsioną.
-Bo to traci swój sens. Ktoś ważny powiedział mi kiedyś, że nie można nikogo zadowolić. I tu miał rację. Jeśli unicestwię ludzi to i tak pozostaną szamani, którym wciąż będzie się coś nie podobać. A jeśli pozbędę się też ich, to pozostanie niewiele ludzi na świecie. Koniec końców po prostu zniszczę wszystkich i wszystko.
Wszyscy patrzyli na Ognistego Szamana zdziwieni. Usłyszeć coś z takiego z jego ust było porównywalne z usłyszeniem dobrego żartu od Choco. Bracia widząc i słysząc, że nikt nie ma do nich żadnych pytań po prostu opuścili arenę, pożegnani gorączkowymi szeptami wśród pozostałych na niej uczestników turnieju.
~*~
-To... Co teraz?- spytał Hao, gdy razem z bliźniakiem szedł ulicami Patch. Ludzie zaczęli już opuszczać arenę. Przechodzili obok nich, obdarowując ich niezdecydowanymi spojrzeniami.
-Możemy wszystko! Iść gdziekolwiek chcemy, robić cokolwiek chcemy, być gdziekolwiek chcemy! Pomyśl tylko, ile mamy perspektyw i możliwości!
Hao uśmiechnął się, widząc dziecięcy zapał brata, po czym zmierzwił mu włosy. Yoh spojrzał na niego zdziwiony.
-Tak. To prawda. Mamy mnóstwo możliwości i którąś musimy wybrać. Od czegoś trzeba w końcu zacząć, nie?
-Pomartwimy się tym później.
Cały Yoh. Zamierzał odłożyć zamartwianie się na dalszy plan. Tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie obaj odtrącili od siebie szanse zostania Królami Szamanów. Ale... Grunt, że mogli być razem i wygłupiać się jak zwykli bracia. Myśląc o tym Hao uśmiechnął się wrednie i zrobił coś, czego Yoh się nie spodziewał. Wyciągnął rękę i zdjął mu z głowy słuchawki. Młodszy Asakura zamrugał zdziwiony.
-Co to było?- spytał zdziwiony, sięgając po skradzioną rzecz.
-Konfiskata- odparł krótko Hao, odsuwając swą zdobycz od brata.
-Ale za co?
-Za to, że jesteś niepoważny i nie chce ci się myśleć o ważnych sprawach.
-Doprawdy zabawne, ale teraz mi je oddaj.
Yoh bezskutecznie próbował odzyskać swoje słuchawki, ale jego starania były znikome. W końcu Hao znudziło się udaremnianie prób brata na stojąco, toteż przyzwał Ducha Ognia i siedząc sobie na jego ręce wymachiwał słuchawkami Yoh jakieś kilka metrów nad jego głową. Młodszy bliźniak westchnął, ale chwilę potem zaśmiał się. Oj tak... Czekają go bardzo szalone chwile ze starszym bratem.

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nic, że mam za sobą prawie 2 tygodnie spania po 4 godziny dziennie... Przeczytam to dzisiaj! Poza tym wystarczająco napalam się na ten rozdział, żeby uczucie senności chwilowo poszło sobie won;D
    Ferie...T-T Moje ferie spędzę na wkuwaniu na powtórkę egzaminu (jeśli nie egzaminÓW) T-T Dlatego dobrze, że dodałaś ten rozdział. Przyda mi się coś na pocieszenie^^
    Ech... Powiedziałabym coś o debiliźnie i ciasności umysłów szamanów z Patch, ale brak mi słów== Kurczak no. Dlaczego zaraz "Powstaje drugi Hao"? Dlaczego, kurczak, nikomu nawet nie zaświta w głowie myśl "Powstaje drugi Yoh"? Serio, na prawdę nie ogarniam takiej ograniczonowości (wiem, że nie ma takiego słowa, wiemXD)
    I martwię się tym, że przyjaciele Yoh tak nie akceptują Hao:( Przecież już tyle razy przyprowadzał do domu dziwnych ludzi/swoich niedoszłych morderców i jakoś zawsze wychodziło na to, że miał rację. Niby też ich trochę rozumiem, bo Hao swoje ma na sumieniu, no ale... Ren się zmienił, to Hao nie może?
    NIE! Dlaczego wszyscy ciągle mi to robią??Dlaczego prowokujecie moją chorą wyobraźnię?? Wyobraziłam sobie ciężarny serek homogenizowany...XDDDD Omg, teraz to już na pewno nie zasnę...
    Ale widzę, że o mnie myślisz. Trochę asakurzastych momentów dla przywrócenia równowagi psychicznej;D
    Oj Haoś;D Ładnie to tak traktować kochanego braciszka?;D (nie, żeby ten emotikon sugerował, że czytanie tego sprawiło mi radochęXD) Ale przynajmniej przyniósł mu obiadek:3 Taki troskliwy starszy brat:3 I te teksty o MarcoXDD Mogłabym ich słuchać całymi dniamiXDD Zaraz obok tekstów o Królu DuchówXD O nie...! Nie przypominam sobie o tym! *ciężarnyserekhomogenizowanyciężarnyserekhomogenizowanyciężarnyserekhomogenizowany*
    O, i bardzo to pochwalam! Słusznie, Hao, dbaj o wychowanie i kulturę osobistą swojego braciszka. Ja również nie pochwalam takiego słownictwa. Choć rozumiem, że zostało tu użyte w celu stworzenia takiej sytuacji;) A że jest z tych jeszcze w miarę łagodnych, to mogę przymknąć na to oko;)
    A żartówki Chocolove są zabawne!;P
    A w ogóle to wielbię cię, Ryu:D Jego piosenki to hity:D A w polskiej wersji to już w ogóle są genialneXD Ale w oryginale też:) I lubię też piosenkę "Myosho" Masahiko Tanaki (czyli seiyuu Ryu;D) - jest taka optymistyczna, pełna pozytywnej energii i do tego ma taką chwytliwą melodię... Zawsze poprawia mi humor:) Przesłuchałam ją sobie dzisiaj po wyjściu z egzaminu z lekko podłamaną psychiką i pomogło^^
    I cieszę się, że Ryu zaakceptował Hao:) Reszcie też by się to przydało, takie natknięcie się na bliźniaków spędzających razem czas, na tego innego Hao, otwartego, wesołego, wolnego od tej swojej głupiej maski, którą pieron jeden wie po co ubiera. Nie żebym coś sugerowała, ale nie mają takiego wyobrażenia o Hao, jakie mają, bez powodu *znaczące spojrzenie na Hao*
    A wracając do Ryu... "Widok Lyserga o poranku" - zabiłaś mnie tymXD Nie chcesz siedzieć, co moja zryta wyobraźnia z TYM zrobiła...XD
    Omg, plakaty MarcoXD Boshe, i to jeszcze w stroju bojowym...O.o Nie, lepiej nie brnijmy w to dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ee... co? Jesteś pewna, że chciałaś użyć "Marco" i słowa zawierającego "mózg" w jednym zdaniu? Na to nawet moja wybujała wyobraźnia nie jest w stanie nic pomóc... Ale cieszę się, że Lyserg nie zgodził się pomóc w tym chorym planie. Brawo:) A teraz uciekaj od tych psycholi najdalej, jak się da.
      I zapewne zdajesz sobie sprawę, że nie istnieje możliwość, żeby Ryu pozwolił reszcie nie przyjąć Lyserga;P
      Biedny Yoh... Mógłbyś, Hao, przytulić braciszka... I ależ oczywiście, że dla samego dodania mu otuchy, a nie dla dania mi kolejnego powodu do jarania sięXD
      Żartówka Chocolove!XD Uwielbiam je, wiesz?XD
      O ja... ale się porobiło... Ale jestem na tak^^ Więcej czasu do spędzania z bratem, więcej asakurzastych momentów, więcej fazowania i jarania się bliźniakami...:3 Żyć, nie umierać;D I mam nadzieję, że po czymś takim, to już przyjaciele Yoh naprawdę wszystko sobie przemyślą (pozostali szamani też, aczkolwiek na to jakoś średnio liczę...==). No bo jak tu wątpić w szczerość relacji bliźniaków, kiedy spojrzy się na radość, jaką czerpią z przebywania w swojej obecności?:)
      Jej... Normalnie nie wiem, co powiedzieć... Ten rozdział jest po prostu cudowny*-* Wreszcie bliźniacy mogą się cieszyć sobą, jak prawdziwi bracia. Tak bardzo obaj na to zasłużyli... I tyle asakurzastych momentów..:3 Rozpływam się:3 Jedyne, co mnie boli, to to, że na następny rozdział muszę czekać miesiąc...T-T
      Rozdział wspaniały:) Chylę przed Tobą czoło i łudzę się, że kiedyś uda mi się choć w malutkim stopniu Ci dorównać:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Przepraszam, za te usunięte komentarze. Jestem analfabetąXD

      Usuń
    3. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Cieszę się, że Z.B. w jakiś sposób osłodziło Ci tą morderczą perspektywę nauki i egzaminów. ^ ^
      Ren: A jeśli chodzi o stereotypy panujące wśród szamanów z Patch, to lepiej się w nie nie zagłębiać.
      Dokładnie. No i w sprawie prowokowania Twojej wyobraźni, to przecież nie pierwszy i nie ostatni raz to robię posługując się Z.B.. XD
      Ren: *sarkastyczny tryb aktywowany* Tak... Wszyscy wiemy, że żarty Choco są zabawne. *sarkastyczny tryb dezaktywowany*
      Na temat Ryu i jego ryutowatości, to lepiej nie zagłębiajmy się w to, jaki on jest a jak ja go odzwierciedlam, bo to dwie opozycyjne kwestie... No a wyjazd bliźniaków też jakiś tam swój cel ma, ale o tym to już za miesiąc. Eh... Te dawki chyba na prawdę są dla Ciebie mordercze. ^ ^"
      A jeszcze raz powiesz mi rzecz, przez którą się zaczerwienię, to będzie źle z Tobą. xD
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  3. Powszechny brak akceptacji to dość powszechny problem który na spokoju można zaliczyć do choroby społecznej. Jak szamani z Dobie nadal czepiają się Hao po tym jak się zmienił i nadal mają wąty o to że w przeszłości wiele narozrabiał. Niestety odbiło się trochę na naszym Yoh ponieważ zaczynali go przezywać następcą Hao. To jest po prostu wredne i nie miłe. Dlatego rozumiem decyzję o ich rezygnacji z turnieju. Tylko powstaje pytanie... Jak to wszystko wpłynie na całą resztę?
    Moja opinia? One-Shot cudowny i pouczający. Również nie zabrakło też elementów żartobliwych jak nasz komik od siedmiu boleści czy ukochany Elvis (niech w dobie village zrobią program w stylu X-factor, Must be the Music, albo Idol. Napewno by wygrał)
    Ooo od kiedy nasz słuchawkowy szaman używa brzydkich słów. Tę sprawę musisz obgadać ze swoim asystentem i kazać mu dawać dobry przykład xD.
    Po prostu świetnie piszesz. Czekam na kolejną porcję bliźniaków.
    Pozdrawiam
    AyameBeyond

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam gdzie napisać, więc postanowiłam tutaj. Jeśli jeszcze nie czytałaś mojego komentarza, to pragnę dodać, iż mam tu jeszcze coś co powinno cię ucieszyć (I twego asystenta również xD).

      http://vampirechild12.deviantart.com/art/FanArt-Cosplay-S-K-L-T-V-V-434061729

      P.S.
      Mam nadzieje, że będziesz wiedzieć o co chodzi.

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Brak akceptacji dla Yoh jest niczym morderstwo. W końcu ten, kto czytał Shaman King Zero wie, jak biedaczek się przez to wycierpiał... No ale od czego jest Hao, jak nie od tego, żeby go pocieszać i być z nim? ^ ^
      Ren: I tak, zaprawdę nikt nie wątpi w to, że Ryu wygrałby jakiś program muzyczny.
      Oj nie przewracaj oczami, Ren... No i pamiętaj o tym dawaniu dobrego przykładu Yoh.
      Ren: Jeśli ktoś go tu demoralizuje, to jest to właśnie Hao!
      Oj cicho bądź!
      Tak czy inaczej dziękuję za wszystkie miłe słowa i za rysunek. Jak zawsze ładny i jak zawsze będą za niego konsekwencje. :P
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  4. Jacy szamani/ludzie potrafią być czasami głupi. Widać jak na obrazku, że to Hao się zmienił, ale czepiają się Yoh. Nawet jego właśni przyjaciele. No, co to ma być? Trochę rozumu, proszę.
    Piosenka Ryo jest boska XD Chcę jego płytę. Ale plakaty Marco sobie daruję. Chociaż jeden bym wzięła, wycięła twarz i przyczepiła Marzannie na wiosnę. Płyn i utop się Marcanno.
    Za bicie Lyserga należy się Marco dwa lata nieodwracalnego kalectwa - nie sądzę, żeby dłużej ktoś go zamierzał karmić przez słomkę.
    Rezygnacja obu braci? Ciekawy pomysł, ale gdzie reakcja Anny? Czyżby skamieniała z szoku i jeszcze nie doszła do siebie?
    "Lyserg o poranku" - zaliczyłam zgon XD
    "wam naprawdę trudno dogodzić. Chciałem was pozabijać, nie pasowało wam. Zacząłem być spokojny, wciąż macie wonty." - Oj, Hao, niektórym nigdy nie dogodzisz.
    Z niecierpliwością oczekuję kolejnych notek.
    Pozdrawiam
    Elmika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Zgadzam się ze sprawą Lyserga! W mandze Marco go właśnie bił, za co go znienawidziłam. Jak można bić mojego Lyserga. Toż to karygodne!
      Ren: A ja wrócę do sprawy marzanny z Marco. Jestem totalnie za.
      Jeśli zaś chodzi o Annę i jej reakcję na odejście bliźniaków z Turnieju, to o tym dopiero za miesiąc. Jednakże nie lękaj się- Yoh przeżyje! xD
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  5. Sory, że tak późno, ale były problemy z internetem.
    ,,A Król przypomina trochę kobitę w ciąży"-ha ha ha super porównanie ;D Teksty Hao na temat okularków Marco-bezcenneXD
    Lyserg o poranku-Ryu musi bardzo za nim tęsknić...
    Gdyby inni też zobaczyli fazę bliźniaków napewno zmieniliby zdanie o Hao, a tak musieli odejść z turnieju:(
    Końcówka też super! Każda końcówka w ZB jest super !!!
    Niewiem dlaczego,ale odrazu na myśl przyszło.mi Izumo. Takie rodzinne spotkanie po zrezygnowaniu z turnieju. Dobra nieważne przekonam się za miesiąc. Miesiąc!!! T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      To nic- i tak skomentowałaś szybciej, niż ja odpowiedziałam...
      Ren: Muszę przyznać, że Hoshi wyjątkowo odwaliło przy pisaniu tej części Z.B. i stąd pewnie te wszystkie dziwne teksty...
      Nie czepiaj się. A Ty Lunia jesteś na niezłym tropie z tymi swoimi przypuszczeniami... Ale więcej dwunastego marca. ^ ^
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  6. Ohayo:)
    Jak ja kocham ,, Zakazane braterstwo" to jest takie słodkie, zaraz się rozpłynę :)
    Szamani są naprawdę nie czuli :( Naprawdę mi szkoda Yoh i Hao, bardzie jednak Yoh, bo on nie jest przyzwyczajony do czegoś takiego... Dziwne jest, że w jednej chwili życzliwy uśmiech może zmienić się w pełen nienawiści.
    Tak szczerze to myślałam, że Anna zrozumie Hao. W końcu oboje dużo przeżyli.
    No i Layserg się nawrócił xD Ryo jest pewnie wniebowzięty...
    Marco zaczyna być coraz bardziej denerwujący! Niech się zastanowi, kto rządzi X- laws, on czy Jeanne?
    No i Hao ma poczucie humoru. On i Yoh powinni założyć kabaret :P
    Najlepsze było to porównanie Króla Duchów do kobiety w ciąży hehe
    No i największe moje zdziwienie, bracia opuścili turniej! Może teraz ci co byli tacy wredni przejrzą na oczy, ja to bym braci na kolanach przepraszała...
    Pozdrawiam
    Anna- medium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Yoh będzie tak długo silny, aż będzie miał po swojej stronie brata. No a przynajmniej takie jest główne przesłanie Z.B.. A o Annie więcej jednak będzie w części czwartej.
      Ren: No a o Lysergu Hoshi musiała coś wstawić, bo inaczej nie byłaby sobą. Uznała, że jakoś za mał go w Z.B....
      Jeśli chodzi o Turniej, to potoczy się on w bardzo nietypowy sposób...
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń