Witam, moi drodzy!
Rozdział niby miał być w weekend, ale postanowiłam wstawić go dzisiaj, z racji na święta odbywające się w dniach pierwszego i drugiego listopada. Są to święta przeznaczone na zadumę i spokój, więc nie czułabym się dobrze z publikowaniem rozdziału w ten czas.
Ren: No a w sprawie rozdziału jest pewna informacja. I jest ona ważna, więc lepiej się z nią zapoznać. Chociaż z góry uprzedzam, że najpewniej trzeba będzie na nowo ogarnąć kilka rzeczy...
To prawda. Otóż podróż Ludovica opisana w rozdziale 17 nie działa się na równi z wydarzeniami zawartymi w rozdziale. Odbywała się ona po opuszczeniu przez niego Wybawców, a przed opuszczeniem gospody przez naszych szamanów. Z kolei wydarzenia z tego rozdziału dzieją się na równi z wydarzeniami przy Stonehenge.
~*~
Jun, Pyron, Tamao, Ponchi, Konchi oraz Pirika przestąpiły próg posiadłości Tao. Duchy rodziny od razu zaprowadziły wszystkich do pomieszczenia, gdzie mieli być jej rodzice. Byli tam wraz z kimś, kogo żaden z gości nie spodziewał się tam zobaczyć... Osobę, którą bardzo dobrze znały z opisów Yuuki oraz zdjęć, które im przedstawiła. Chłopak ten wstał z fotela, na którym jeszcze chwilę temu siedział i zaczął iść w ich stronę, uśmiechają się lekko. Rodzice i dziadek Jun jak widać nie widzieli w nim zagrożenia.
– Pyron! – krzyknęła Jun, a wojownik odrzucił na bok walizki. Zanim Ludovic zdążył się zorientować, co tak właściwie się dzieje, Pyron złapał go za gardło i przycisnął do ściany, tak, żeby nogi nawet nie dotykały do ziemi.
– Co ty robisz? – warknął zdenerwowany Yuan, ale córka zupełnie go zignorowała. Wolnym krokiem podeszła do Ludovica, przyglądając mu się uważnie. Zdziwił ją brak munduru Wybawcy, który teraz zastąpiony był koszulą, jeansami i czarnym płaszczem, który dziwnie kojarzył jej się z płaszczem noszonym przez Yuuki. Na wszelki wypadek położyła dłoń na talizmanach.
– Co ty tu robisz? – spytała zamiast niej Pirika, która razem z Tamao stanęła obok panny Tao.
– Najpierw... jego... ręka... – wychrypiał Szwajcar. Jun najwidoczniej zrozumiała jego komunikat, bo skinęła głową Pyronowi, żeby go puścił. Ludovic upadł na kolana, biorąc kilka głębokich wdechów. Jun patrzyła na niego z wrogością, nadal trzymając rękę na talizmanach.
– Tylko przestrzegam cię, Wybawco, bez żadnych sztuczek. Jeden niewłaściwy ruch w kierunki mojej rodziny albo moich przyjaciółek, a każę Pyronowi powyrywać ci po kolei wszystkie kończyny – warknęła. Wtedy Ludovic zdał sobie sprawę z tego, że niektóre kobiety są naprawdę przerażające...
***
Pięcioro młodych chłopców przekroczyło próg Funbari Onsen. Ich twarze wyrażały determinację i powagę. Przybyli tu, aby walczyć, a raczej – aby zwyciężyć. Nie dopuszczali do siebie żadnej innej możliwości. Funbari Onsen miało zostać ochronione i oni byli jedynymi, którzy mogli to zrobić. W zamian za przyjaźń i ciepło, jakie ofiarował im Yoh mimo wszystkiego, co zrobili. No i za rygor Anny, dzięki któremu zachowywali się jak ludzie. Przeważnie...
Rzucili swoje bagaże na ziemię, chwaląc Mantę za to, iż miał zapasowe klucze do posiadłości. Lyserg dodatkowo zdjął płaszcz. Następnie powstało pytanie ,,od czego zacząć".
– Może coś ugotuję? – zaproponował Ryu, przeczuwając, że jego przyjaciele mogą być głodni po podróży z Himimeko. No a w szczególności Horohoro...
– Dobry pomysł. Pomogę ci – oznajmił Manta, po czym razem z wysokim szamanem udał się do kuchni. Trzech Wojowników Żywiołów zostało samych.
– Przyjechaliśmy tu i w ogóle, ale... W sumie to nawet nie wiemy, co powinniśmy zrobić – zaczął powoli Lyserg. Horohoro prychnął.
– Jak to ,,co"? Oni tu wejdą, a my ich rozwalimy! Czy to nie oczywiste? – odparł, siadając. Brytyjczyk pokręcił głową, tak jakby chciał zasugerować, że nie do końca o to mu chodziło. Choco za to poparł szamana z Hokkaido.
– On ma rację. Nie ma o czym myśleć. Po prostu nastawmy się na walkę – stwierdził. Wtedy głos zabrał Pascal.
– Naprawdę myślicie, że to takie proste? Nie możemy dać się im zaskoczyć jak jacyś kretyni, bo wtedy mogą wykorzystać moment naszej nieuwagi, żeby niespodziewanie zaatakować nas i rozgromić. Faktem jest, iż uważam Wybawców za ludzi nie do końca rozgarniętych, ale jestem pewien, że nawet ich stać na jakiś plan.
– W związku z tym my też musimy się przygotować – zakończył wywód ducha Diethel, ciesząc się, że ktoś zrozumiał, co miał na myśli. Horohoro i Choco wymienili między sobą spojrzenia.
Nie spodziewali się, że Lyserg i Pascal będą chcieli coś planować czy przygotowywać. Spodziewali się, że obrona Funbari Onsen to będzie po prostu kolejna walka, którą należy wygrać. Ich przyjaciele mieli jednak na myśli coś innego. Jeśli pomyśleć nad tym głębiej, to mieli rację. Obecnie nie mieli posłużyć się defensywą, a nie ofensywą. Byli obrońcami, a nie atakującymi. Musieli wykombinować, jak zrobić z Funbari Onsen twierdzę nie do zdobycia.
– No w sumie racja – przyznał po chwili Horohoro. – Zjemy obiad, a potem będzie czas na planowanie.
– Zrobimy wielkie pranie!
Lyserg, Pascal, Kororo, Morphine i Mic patrzeli z boku na to, jak Horohoro próbuje dorwać Chocolove, biegającego z koszem na pranie. Pewne sprawy nigdy się nie zmienią...
***
Jun, Pirica i Tamao pełne wątpliwości wpatrywały się w Ludovica, próbując wyczytać z niego, czy oby na pewno nie skłamał. W końcu opowiedziana przez niego historia wydawała się zwyczajnie absurdalna i pozbawiona niemalże w całości jakiegokolwiek sensu. Hans władający niewinnym Saito? Wyłamanie go spod władzy Niemca poprzez pozbycie się Artefaktu Zniszczenia? Ochrona Yuuki? To nie mogło być prawdą, po prostu nie mogło. Już łatwiej byłoby uwierzyć w to, że to jakaś intryga Wybawców, mająca na celu zamydlenie im oczu i wykorzystanie do jakichś niecnych, bezsensownych celów.
Z kolei Ludovic był w pełni przygotowany na to, że ciężko mu będzie przekonać te trzy dziewczyny do swoich pokojowych zamiarów. W końcu jakby na to nie patrzeć byli wrogami i dotychczas działał na ich niekorzyść... Ale naprawdę nie miał do kogo się zwrócić. Jun Tao to była jedyna osoba, to jakiej był w stanie się zwrócić. Czemu akurat do niej? Albowiem sprawa przedstawiała się tak, że całkowicie przypadkowo ta dwójka znała się. Fakt ten całkowicie umknął uwadze panienki Tao i w sumie został jej przedstawiony dopiero przez Szwajcara. Najpewniej nie uwierzyłaby mu, ale informację tę potwierdzili jej rodzice. Dopiero po głębszym przemyśleniu tej kwestii zdawała sobie sprawę z tego, że faktycznie poznała go podczas jednej ze swoich europejskich podróży. Nie żeby to jakkolwiek zmieniało jej poziom zaufania względem Ludovica.
– Czemu niby mielibyśmy ci uwierzyć? Bądź co bądź jesteś Wybawcą. Przypominam ci, że to wy, Wybawcy chcieliście ofiarować Yuu. I liczysz na to, że teraz uwierzymi ci w chęć chronienia jej? – prychnęła lekceważąco Pirika, która w przeciwieństwie do Jun i Tamao nie zamierzała podjąć jakiejkolwiek próby rozmyślania nad wiarygodnością słów Ludovica.
– Nie chciałem skrzywdzić Yuu, naprawdę. To znaczy... Nie myślałem wtedy racjonalnie. Robiłem wszystko automatycznie. Tak, jak polecali mi to Wybawcy. Poza tym nawet gdybym im się sprzeciwił, niewiele by to dało. I tak mieliby przewagę liczebną. No i do końca liczyłem na to, że do ofiarowania nie dojdzie – próbował tłumaczyć się Ludovic. Mimo tego, że zdawał sobie sprawę z faktu, że jego pozycja jest opłakana a argumenty niezbyt silne, wciąż żywił nadzieję, że uda mu się przekonać niedawnych wrogów do swojej zmiany.
– To przecież absurdalne! Myślisz, że uwierzymy ci ot tak w tego typu historyjki? – zbulwersowała się Pirika, wstając gwałtownie ze swojego miejsca. To było dla niej nie do pomyślenia. Jak Wybawca w ogóle śmiał przychodzić do nich i mówić coś takiego? To nie było normalne, po prostu nie było. Ludzie nie zmieniali się ot tak. Normalnie zapewne Pirika nie miałaby absolutnie żadnych problemów z uwierzeniem w przedstawioną jej historię, ponieważ była po głębszym zastanowieniu dosyć sensowna, ale z racji na to, że przedstawił ją Ludovic, dziewczyna z Hokkaido nie zamierzała dać wiary jego słowom.
– Zgadzam się. Musisz się bardziej wysilić, żeby...
– A ja myślę, że powinniśmy spróbować.
Wszyscy spojrzeli na siedzącą dotychczas cicho Tamao, która próbowała zrobić najbardziej hardą minę, na jaką tylko było ją stać. Niezbyt często miała motywację, aby walczyć o swoje racje, ale tym razem postanowiła to zrobić. Nie umiała tego wytłumaczyć nawet sobie, ale czuła, że powinna zaufać Ludovicowi. Może był to instynkt, a może zwykła głupota. Nieważne. Liczyło się tylko to, żeby spróbować zaufać Wybawcy. Poza tym...
– Ja... Ostatnio miałam wizję. I jeśli była prawdziwa, to Yoh i reszta powinni znajdować się niedługo blisko nas. I to może być jakiś znak – tłumaczyła się Tamao, starając się utrzymać jak najbardziej zdecydowany ton głosu. Jun i Pirika wymieniły niezdecydowane spojrzenia. Ufały Tamao jak mało komu, ale kwestia jej wizji wciąż była sporna.
Po długich dyskusjach i rozmowach mimo wszystko udało się osiągnąć jakiś konsensus. Postanowiono posłuchać Tamao, zalecając jej przy tym próbowanie dowiedzenia się czegoś więcej, w celu spotkania się z Wybrańcami. Ludovic dostał za to ostrzeżenie, że jeśli tylko spróbuje wciągnąć wszystkich w jakąś pułapkę Wybawców, słono za to zapłaci.
***
Pięć osób zasiadło w pokoju dziennym posiadłości Funbari Onsen, aby obmyślić, jak by tu obronić dach nad głową swoich przyjaciół.
– Przede wszystkim – zaczął Manta – potrzebujemy dowódcy.
– A po co nam jakiś tam dowódca? – spytał zdziwiony Choco, na co Pascal przyłożył dłoń do twarzy.
– Każda porządna grupa musi mieć kogoś, kto będzie ją koordynował – oznajmił, na co jego partner wydał z siebie długie ,,aaa".
– Tak. Jak szukaliśmy wioski Patch to mistrz Yoh był naszym liderem – oznajmił dumnie Ryu. Wszyscy obecni zamyślili. Kto mógłby być ich liderem w chwili obecnej? Kto z nich był najrozważniejszy i mógłby zdobyć największy posłuch? Czyich planów raczej nie musieli by kwestionować? I – co najważniejsze – kto byłby w stanie utrzymać ich w grupie?
– Ja – odezwał się jako pierwszy Choco – proponuję Lyserga.
– M–Mnie? – zdziwił się Diethel. Pozostali jednak podzielali zdanie pseudokomika.
– Zgadzam się! Lyserg będzie najlepszy! – wrzasnął od razu Ryu, patrząc z uwielbieniem na swojego zielonowłosego protegowanego.
– To prawda. Z nas wszystkich ty będziesz w stanie zorganizować dobrą obronę – potwierdził Manta.
– No. I masz najlepszą motywację – dodał Horohoro, na co wszyscy inni łącznie z detektywem zmierzyli go zdziwionymi spojrzeniami. Jednak postanowili nie w wnikać w dziwne gadanie pana Usui, tylko przejść do priorytetów.
Tokageroh zaproponował, żeby jakoś rozdzielić zadania między członków ekipy, co oczywiście przypadło bossowi. Lyserg po chwili zastanowienia opracował w głowie wstępny plan i wydał przyjaciołom polecenia.
– Manta, czy mógłbyś załatwić dla mnie plan Funbari Onsen? Chciałbym zaznaczyć na nim miejsca, przez które Wybawcy mogliby wtargnąć niezauważeni, żeby móc je obstawić i lepiej obronić.
– W porządku – przytaknął niski blondynek, po czym opuścił zgromadzenie
– Dalej Chocolove. Chciałbym, żebyś sprawdził, czy w okolicy nie szwendają się jacyś podejrzani ludzie.
– Okej – kiwnął głową Choco, razem z Micem i Pascalem wybiegając z posiadłości.
– Ryu, od ciebie chciałbym, żebyś przeszedł się i popytał ludzi i duchy, czy widzieli kogoś z Wybawców już wcześniej w tej okolicy.
– Oczywiście – oznajmił brunet, po czym podobnie jak jego poprzednicy opuścił gospodę.
– A ty, Horohoro, mógłbyś zebrać tutaj wszystkie duchy z Funbari Onsen? Gdy Manta przyniesie plan, chciałbym stworzyć swojego rodzaju posterunki, na których będą one stacjonować.
– Jasne, ale co z tobą? – spytał zdziwiony Usui.
– Ja wykonam pewien telefon. Myślę, że są pewne dwie osoby, które mogłyby nam pomóc...
Yay!:D To się nazywa powrót w wielkim stylu;D Co prawda nie pogniewałabym się za dłuższy rozdział, ale z drugiej strony Twoje rozdziały nigdy nie będą dla mnie wystarczająco długie:>
OdpowiedzUsuńLudovic:D Cóż, nie ma chłop łatwo.^^" Nie, żeby sam był sobie winien... Dobrze, że udało mu się przekonać do siebie Tamao. Może chociaż ona go obroni przed dziewczynami^^" Chociaż i tak nie miał najgorzej. Gdyby to na Annę trafił...xD
Drżyjcie, psychole! Z taką obroną możecie co najwyżej pocałować klamkę Funbari Onsen!:p Popieram pomysł Lyserga jako dowódcy. Niczego nie ujmując chłopakom, to jednak Diethel jest nieco bardziej rozgarnięty^^" Mam nadzieję, że obejdzie się bez zniszczeń Funbari Onsen... Bo w przeciwnym razie może zrobić mi się szkoda Wybrańców po tym, co im za to zrobi Anna... Ale tylko troszkę szkoda:p
ŻARTÓWKA CHOCOLOVE!:DDD To mi się nigdy nie znudziXD
Rozdział bardzo się podobał:) Wspaniale, że wróciłaś:3
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na next:)
Dziękuję serdecznie za komentarz ^^
UsuńCo prawda, to prawda – moje rozdziały dłuższe chyba nie będą. Ale co tam. Liczy się jakość, a nie ilość xD
Co do kolejnych rozdziałów, to tu raczej słabo. Trzeba będzie poczekać i to długo. Póki co staram się ogarnąć coś z Zakazanego Braterstwa, ale cudów nie gwarantuję.
Ooo Zakazane Braterstwo to ja bardzo chętnie:333 Ogarniaj, ogarniaj:>
UsuńPierwszy rozdział od półtora roku, który jest świetny...
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć? WIEM!
Najpierw sytuacja Ludovic'a. Będzie miał bardzo pod górkę jeśli chodzi o zdobywanie zaufania. Gdybym była na miejscu dziewczyn, to pewnie miałam to samo co one. Zwłaszcza, iż jeszcze nie dawno działał w przeciwnej drużynie. Innymi słowy ciężko ma.
A teraz Fumbari-Onsen. Jak człowiek chce, to potrafi się zebrać i wspólnie ze znajomymi ustalić coś. I tu muszę się zgodzić ze Spokoyoh. Po Yoh, Lyserg jest drugim kolejce do bycia przywódcą, a trzecim (Bez obrazy...) jest Ren. Tylko mam nadzieje, że nie będzie tam rozwałki. Mimo iż uwielbiam spektakularne rozwałki podczas walk, to w Fumbari-Onsen bym nie chciała. Co powiedziała by Itako widząc szczątki domostwa... Pewnie już z marszu podpisała wyroki śmierci.
Tylko mam jedno małe pytanko odnośnie jednego szamana. Czy Chocolove by umarł, gdyby chodź jeden dzień obyłby się bez jego żartów? Myślałam, że wie kiedy, można się bawić a kiedy trzeba zachować powagę. A ta sytuacja jest nader poważna. Ale przyznaje, że jego żarciki trochę urozmaicają nie tylko twój fick, co całe anime i mangę (Tak... zaczęłam trochę czytać. Mam już na koncie kilka tomów).
No to tyle z mojej strony i czekam na kolejny rozdzialik... :D
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńLudovic ma w życiu ciężko, to fakt. I może być chyba jedynie gorzej...
A na konkretniejszą akcję z F.O. trzeba będzie czekać. Czekać bardzo długo, niestety...
Jeśli chodzi o Choco, to on taki już jest. W mandze też potrafił walnąć żartem w najmniej odpowiednim momencie. No ale potrafi być poważny, potrafi. W końcu kiedy w Himimeko mówił chłopakom o Wybawcach, był totalnie poważny.
Czytasz mangę? To świetnie! Jest wybitna, warto mieć ją na koncie. Szczególnie, że w moim opowiadaniu czasami występują wątki, które są tylko w mandze, a w anime nie występują.
Pozdrawiam,
Shaman Hoshi
Domyślam się... a tak po za tym, na samurai heart pojawi się wreszcie rozdział pierwszy. Zaczęłam go pisać dziś.
UsuńPrzybyłam,przeczytałam i miszę przyznać,że nie spodziewałam się Ludovica u rodziny Tao.Myślałam raczej,że może to być coś w stylu,że Jun ma się zająć sprawą związaną z drugim amuletem.
OdpowiedzUsuńKyuu:To chyba nie były amulety,ale wiadomo o co chodzi.
Dobrym pomysłem było wybranie.Lyserga na przywódcę.Co jak co,ale myślę,że jest najrozsądniejszy.No jest jeszcze Manta,ale myślę że on jest bardziej od zdobywania informacji.
Maru:Co mu bardzo dobrze idzie,trzeba przyznać.
Ludovic,Jun to jeszcze nic w porównaniu z AnnąXD.Jeszcze nie poznałeś prawdziwie przerażającej wszystkich kobiety.
Ach,Choco i jego żarty.Co by Horo bez nich robił?
Hao:Zapewne by jadł,pił i popuszczał pasa.
Yoh:Zapomniałeś o osobie zwanej Pilika.Ona nie dałaby mu takiej swobody.
Hao:...Też fakt.
Widzę,że brytyjczyk już się zaaklimatyzował w roli szefa.I bardzo dobrze,gdyby to docierało do niego z opóźnieniem to w życiu nie zorganizowałby żadnej obrony,a jeżeli już,to byłoby za późno.
Jak powszechnie wiadomo,Ryu na każdym kroku chwali Yoh,a także Lyserga.Fajnie,że to się pojawiło.
Shiki:No obowiązkowo.
Ech,kończę,bo na komórce nie lubię pisać.
Pozdrawiamy~
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńYeah, yeah... A jednak kogoś zaskoczyłam! Jestem z siebie dumna ^^
A Horohoro bez żartów Choco byłby po prostu trochę szczęśliwszym człowiekiem, niż jest w chwili obecnej. No ale nie znalazłby też nigdy wspólnego języka z Renem xD
Pozdrawiam również,
Shaman Hoshi
U mnie ostatnia część z SK,zapraszam~.
UsuńYay~!Nominowałam ciebie do Liebster Award! Szczegóły można znaleźć o właśnie tutaj:
Usuńhttp://do-siedmiu-razy-sztuka.blogspot.com/2015/01/liebster-award-po-raz-trzeci.html
Mam nadzieję, że odpowiesz na moje pytania^^
Pozdrawiam:
Darka3363
PS:Kiedy rozdział>.>?
Ooo jak miło zobaczyć u Ciebie jakieś znaki, że nie porzuciłaś bloga :) A wiesz, że ostatnio tak sobie myślałam czy jeszcze coś tutaj przeczytam? Miła niespodzianka :) Miałam lekki problem z przypomnieniem sobie co się ostatnio działo (bo ogólny zarys oczywiście, że pamiętam!) ale dosyć szybko się połapałam ;P Mam nadzieje że nasi szamani obronią Funbari, chociaż tak właściwie to jakby przypadkowo uległo zniszczeniu byłby idealny pretekst do przebudowy budynku na dużo większy o jakim marzy Anna... co prawda Anna nie jest osobą, która potrzebuje jakichkolwiek pretekstów do czegokolwiek ^^ w każdym razie trzymam za nich kciuki i zdecydowanie Lyserg na lidera!
OdpowiedzUsuńDruga sprawa to jestem w szoku że Tamao postanowiła się odezwać O.o więcej pewności siebie dziołcha!! Na zaufanie trzeba sobie zapracować drogi Ludovicu! A tobie niestety daleko do tego!
Świetnie, że poukładało się na tyle dobrze że mogłaś wrócić, brakowało mi Twojego opowiadania wiesz? Na prawdę miło znów móc tutaj zaglądać :) Pozdrawiam serdecznie :*
Aomori
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńA powiem Ci, że ja sama miałam problemy z przypomnieniem sobie, co ostatnio się tu działo. Czytałam wszystko od nowa. Potem trzeba było przypomnieć sobie osobowości i styl bycia bohaterów, zanim na nowo weszło się w ich skórę. Ale warto było, serio się opłaca. Dla tego przepięknego powitania opłacało się wrócić tutaj ^^
Pozdrawiam,
Shaman Hoshi
Ohayo!
OdpowiedzUsuńDziołcha, nawet jaką radość mi sprawiłaś tym rozdziałem! Kami~sama, ile ja się na niego naczekałam?! Zajrzałabym do kalendarza, ale mi się nie chce ;p Ale koniec gadania głupot. Rozdzialik supcio, tylko ja się pytam, czemu taki krótki?! :< No trudno... Ooo, Ludwiczek (gomen, ale lubię tak nazywać Ludovica XD) u rodzinki Tao? Tego się nie spodziewałam O.o Taa, cały En... Przykładnym ojcem to on nie jest >.< Ale dobra, mniejsza z tym :D Lysio przywódcą? Hmm... super, chodziaż przez dłuższą chwilę zastanawiałam się dlaczego, ten pomysł "narodził" się w łebku Manty, a nie Ren'a XD W końcu to Twój asystent zarówno w mandze jak i anime wymyślił, żeby Yoh był przywódcą :p Uh, dopiero po ponownym przeczytaniu zauważyłam, że Ren nie występuje w tym rozdziale *facepalm* No właśnie, czemu nie występuje? Mam nadzieję, że w następnej części się pojawi :D Tamao, więcej wiary w siebie :p Jednakże w pewnej kwestii się z naszą wizjonerką nie zgadzam >.< Ja tam Ludwiczkowi nie wierzę za grosz >.> No, ale może to ja popełniam błąd? Wracając do motywu z wybieraniem przywódcy, Ryu chyba jest naprawdę happy, że padło na jego Lysia XD Poza tym, w sumie to dobrze, bo Diethel jest najrozsądniejszy z całej tej paczki. No, zaraz po Hao, Annie i Renie... Oki, oki, Yoh też jest w miarę rozsądny ^.^ Ooo, zapomniałam wspomnieć: Ren jak zwykle dobrze sprawił się w roli... hmm... informatora? Tak, to dobre określenie :) Haha XD Był taki oficjalny i w ogóle :> Rany, nawet w swoich "przedmowach" idealnie odwzoruwujesz jego charakterek :) Szaczuneczek ;D Oi, kolejna rzecz mi się przypomniała :D ŻARTÓWKA CHOCO ROZWALIŁA MÓJ SYSTEM! HahahaXD Gościu i te jego pseudo - kawały wymiatają :D Nie rozumiem, czemu Horo i Ren go za nie tak biją? :< Przecież mimo tego, że nie są śmieszne, to jednak śmieszą :) Taa, zero logiki w tym zdaniu, ale cóż... Bywa XD Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :D Szkoda tylko, że będę musiała jeszcze na nie trochę poczekać :( Ale cóż, mam nadzieję, iż szybko coś - jak ty to ujęłaś - ogarniesz z Zakazanego Braterstwa ^.^ Mam prośbę, czy mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach? Byłabym bardzo wdzięczna *^* Gomene, za taki chaotyczny komentarzyk :< Ufam jednak, że coś z niego zrozumiesz ^.^''' Życzę dużo weny i serdecznie pozdrawiam. Sayonara~
Ps. Ja nigdy wcześniej nie komentowałam u Cb, ale od dzisiaj się to zmieni :)
Dziękuję za komentarz, mam nadzieję, że wedle Twych słów będą kolejne ^^
UsuńRozdziały zawsze są krótkie, trza się przyzwyczaić xD
A nad Zakazanym Braterstwem pracuję, tyle że póki co szykuję się mentalnie na to, żeby poraz drugi ogarnąć te tragiczne wypociny... No ale w tym miesiącu na pewno pojawi się coś z tego cyklu. Nie byłabym w stanie wystrzelić z kolejną częścią M.W., bez wcześniejszej publikacji Z.B..
Pozdrawiam,
Shaman Hoshi
Ajć, trzecia rzecz mi się przypomniała :D Dwie osoby? Czyżby John i Menne? *myśli* Chyba tak, ale nie jestem pewna ^.^
OdpowiedzUsuńRin: Kłamiesz
Cicho siedź! Jak rozmowa nie tyczy się cb to się nie wtrącaj, okej? >.> Sayonara~
Shaman Hoshi! Wróciłaś! Tak późno zauważyłam, przepraszam! Tęskniłam jak cholera! Nikt mnie tak nie rozbawiał z Chocolove, nikt mi nie udzielał rad! Dzieki Bogu wróciłaś :*
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle genialna ;) Layserg został przywódcą, nie powinnam się dziwić ty go przecież uwielbiasz <3
Tamao, która wyraża własne zdanie-rzadkość... Serio jestem pod wrażeniem :)
No i jest długo wyczekiwana postać... Ludovic... Mam nadzieję, że dziewczyny mu jednak zaufają ;)
Naprawdę się cieszę z twojego powrotu kochana <3
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Hej :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Liebster Award.
Szczegóły znajdziesz tutaj: http://demon-hunter-katherine.blogspot.com/
WsZystkiego Najlepszego!
OdpowiedzUsuńKatherine: Trochę się spóźniłyśmy...
Ale życzenia to życzenia xD
Katherine: A więc standardowo...
Dużo zdrowia, sZczęścia
Katherine: Pomyślności
By wena przyszła, bo każdy czeka z niecierpliwością na notkę mimo wsZystko ;-)
Katherine: Spełnienia marzeń
Miłego Rena
Katherine: To nierealne xD
Pozdrawiamy :-) i jeszcZe raz wszystkiego dobrego :-)
Ej ej ej ej ej ej ej ej ej ej ej ej ej...
OdpowiedzUsuńKyuu:A ta co się zacięła?
*Uderza Kyuu* Ej ej ej...Żyjesz?
Kyuu: Ała!
Cicho tam. Hoshi, jesteś czy cię nie ma, bo ja już nie wiem ;-; Weź się odezwij tutaj!
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
.
..
...
*Huk, odgłosy rozlatujących się ścian*
Bliźniacy...
Hao&Yoh: Ej! To tym razem nie my!
Zwykle to wy rozwalacie mi ściany tymi swoimi sparingami, więc...W takim razie kto to zrobił?!
Shiki:*Odsuwa się i szykuje się do taktycznego odwrotu*
Shiki...*Mroczna aura*
Shiki:Przepraszam! *Ucieka*
Ech...A miałam mu podziękować...
Yoh&Hao: o.O
Zaoszczędził mi roboty, bo ta ściana mnie zaczynała denerwować^^.
WDP:*Facepalm*
Hoshi! Odezwij się~! *Stan przeddepresyjny made on*
OdpowiedzUsuńKyuu: Ej, ludzie, czekoladę przynieście, z Darką jest źle.
Hao: Właśnie widzimy -.-
Yoh: Ale faktycznie Hoshi-san już dawno nie ma tutaj...
Naru: Martwimy się~!
Odezwij się, dobrze? Pliiis~!
Pozdrawiamy ;-;
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia