piątek, 22 listopada 2013

02. Początek podróży

Witam was wszystkich serdecznie.
Oto drugi rozdział, w którym poznacie cel wizyty Króla Szamanów w Funbari Onsen. Dedykacja dla Mari Asakury za rozmowy od serca.
~*~
Wszyscy patrzyli na starszego Asakurę, który spokojnie usiadł między Choco a Ryu. Yoh bez słowa usiadł na przeciwko niego, między Renem a Lysergiem. Na twarzach obecnych malowała się powaga. Wszyscy zastanawiali się, jaki powód mógłby być na tyle ważny, żeby Król Szamanów prosił o pomoc swojego brata. Anna kazała Mancie zrobić wszystkim herbatę, a chłopiec od razu wypełnił polecenie. Gdy na stole stały już naczynia z napojem, długowłosy szatyn zaczął.
-Zanim zaczniemy, musisz mi odpowiedzieć na pewne pytanie, Yoh- zwrócił się do bliźniaka.- Jak bardzo mi ufasz?
Wzrok wszystkich przechodził z jednego Asakurę na drugiego. Odpowiedź Yoh budziła w szamanach ciekawość. Odezwie się w nim braterska miłość, czy wspomnienia z okresu turnieju?
Tymczasem słuchawkowy chłopak dyskretnie spojrzał na jeszcze nie odpieczętowany prezent od brata i uśmiechnął się.
-Na tyle bardzo, że mogę zgodzć się na wszystko, co zostanie mi przez ciebie zaproponowane, jeśli w grę nie wchodzi zabicie kogoś- odparł luźno.
-Na to liczyłem. Nie martw się, nie będziesz musiał nikogo zabijać. Powiem bez ogródek. Świat jest zagrożony. I ludzi, i duchy czeka zagłada.
W pokoju zapadła tak niesamowita cisza, że dało się usłyszeć nawet najmniejszy dźwięk pochodzący z dworu. Wszyscy wstrzymali oddechy. Dezorientację widać było nawet na twarzach duchów. Tymczasem Hao spokojnie podniósł kubek i upił łyk herbaty.
-Bardzo dobra, Manta- pochwalił małego chłopca.
-O czym ty gadasz?! Najpierw mówisz o zagrożeniu, a potem chwalisz sobie herbatkę?!- wrzasnął Horohoro, wstając gwałtownie. Starszy bliźniak zgromił go spojrzeniem.
-Więcej szacunku do Króla Szamanów, Horokeu- upomniał go, po czym kontynuował.- Niewielu o tym wie, ale Król Szamanów posiada kilku duchów w postaci wysłanników, którzy informują go o ewentualnych zagrożeniach na świecie. Dzięki temu dowiedziałem się, że jakiś człowiek pracuje nad artefaktem, który ma pozbawić wszystkich szamanów możliwości kontaktu z duchami. Serce wciąż je widzi, ale oczy już nie. Prawdopodobnie nie można tego w żaden sposób odwrócić.
-Czemu ten gość to robi?- spytał przerażony Choco.
-Pewnie jest jednym z moich licznych wrogów. Po tym, jak to ja zostałem Królem wpadł w szał i postanowił zniszczyć każdego szamana na świecie. Jednak zdaje się, że nie zna konsekwencji...
-Jeśli świat utraci szamanów nie będzie miał kto pomagać duchom, które jeszcze nie mogą opuścić Ziemi. Wielki Duch może nie chcieć ich przyjąć. A wtedy one, przepełnione żalem i nienawiścią, zaczną opętywać ludzi, zabijając ich na wszelkie możliwe sposoby. Wszyscy zginą. I pozostaną tylko duchy, które bez obecności szamanów również czeka zagłada- dokończył za Hao Ren. Długowłosy pokiwał głową.
-Więc czemu go nie powstrzymasz?- spytał oskarżycielsko Lyserg.
-Sza-cu-nek- przypomniał Hao.- Z pewnością to zrobię. Znam nawet sposób. Dowiedziałem się o tak zwanej Mapie Wybrańców. Jest to mapa prowadząca do przedmiotu, który odpowiednio aktywowany ochroni wszystkich obecnych i przyszłych szamanów przed  działaniem artefaktu tego gościa.
-Rozumiem. A jak ja mogę ci pomóc?- spytał Yoh.
-Otóż znalezienie mapy nie stanowiłoby dla mnie problemu, mam już nawet pewien trop. Jednak problem stanowi nałożona na nią pieczęć. Potrzeba trzech szamanów reprezentujących trzy cechy, aby ją przełamać. Te cechy to godność, siła i poświęcenie. Brzmi jak bajka dla dzieci, ale to prawda. Tych trzech cech od trzech osób potrzeba, aby mapa uznała kogoś za godnych posiadaczy. Siłę będę reprezentował ja, do czego sam się wyznaczyłem. Jeśli chodzi o poświęcenie, to liczyłem właśnie na ciebie. Bardzo mi do tej cechy pasujesz.
Trudno było zaprzeczyć- poświęcenie pasowało do Yoh jak ulał. Dla przyjaciół potrafił poświęcić wiele rzeczy, nawet samego siebie. Udowodnił to między innymi kiedy ratował Rena i musiał przystać na warunki Jeanne. Hao pasował do siły. Niejednokrotnie udowadniał ludziom swoją potęgę. Zresztą Królem Szamanów został jako najsilniejszy szaman. Ale co z godnością? To właśnie pytanie zadała Anna.
-Cóż... Jest jedna osoba, która reprezentuje niebywałą godność. Zawsze podnosi się po porażkach i idzie przed siebie z podniesioną głową. Co nie, Ren?
Dziedzic Tao spojrzał na Yoh z uniesioną brwią. Czy ten słuchawkowy palant właśnie zaproponował mu współpracę? Przecież Hao nigdy tego nie poprze.
-Faktycznie! Świetny pomysł. Co ty na to?
Teraz fioletowo włosy spojrzał na starszego Asakurę. Czy on właśnie potwierdzał zdanie brata, mówiąc tym samym, że to właśnie on ma reprezentować tą ich całą godność? Odpowiedź Rena była prosta.
-Jasne, że się zgadzam. Kto inny mógłby reprezentować godność lepiej niż ja?
-I to mi się podoba!- zaśmiał się Hao, po czym wstał.- No to ustalone. Wyruszamy jutro. Podkreślam od razu, że nie zamierzam zabierać nikogo, oprócz Yoh i Rena. Nie chcę mieć tłoku- to raz. Dwa to zamieszanie. Podczas łamania pieczęci będzie trzeba skupić się na swojej konkretnej cesze i inne mogą siać zamęt. Nie bierzcie tego do siebie.
Inni szamani po prostu zawiesili głowy. Na prawdę chcieli iść z nimi i zobaczyć, jak to się wszystko odbędzie. Ale byli na tyle rozważni żeby wiedzieć, że od tego ważą się losy świata. Woleli być ostrożni. Nie chcieli, żeby przez ich niesubordynację świat był w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
-Chcesz zatrzymać się u nas na noc?- zaproponował bratu Yoh. Hao tylko czekał na te słowa. Od razu przyjął propozycję, ponieważ musiał się gdzieś zatrzymać na noc przed kolejną podróżą. Anna rozkazała Mancie pokazać nowemu gościowi pokój, co ten wykonał. Niechętnie, ale jednak.
-Ale się szarogęsi- skwitował króla Horohoro, kiedy ten wyszedł.
-Chciałeś chyba powiedzieć haogęsi- rzucił żartem Choco. Wtem z piętra zagrzmiał głos.
-Ile razy mam wam powtarzać, że macie SZANOWAĆ KRÓLA SZAMANÓW?! A może przetłumaczyć wam to za pomocą reprezentowanej przeze mnie cechy?!
Horokeu i Chocolove pisnęli i schowali się pod stołem. Anna westchnęła.
-Co za tchórze- skwitowała.
***
Yoh siedział na schodach przed domem myśląc o wydarzeniach z całego dnia. Nie przeszkadzało mu zimno ani późna pora. Ubrany w bluzkę z krótkim rękawem zastanawiał się, jak to odbywać tak długą misję z bratem, którego w sumie słabo się zna. Fakt, że kiedyś byli na tej jakże sławnej kawie, kąpali się razem w gorących źródłach i spali w jednym pokoju, ale to w sumie niewiele zmienia. W dodatku będą stać po tej samej stronie barykady. Tylko raz walczyli razem, ale wtedy to Hao odwalił całą robotę. Czy w ogóle uda im się nawiązać współpracę? No i jak na to wszystko wpłynie Ren?
-Nie powinieneś spać?
Wraz z zadaniem tego pytania, Anna zarzuciła na ramiona Yoh koc. Chłopak uśmiechnął się, kiedy dziewczyna usiadła obok niego.
-Jakoś nie mogłem usnąć.
-Rozumiem. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień?
-Można to tak ująć- zaśmiał się szatyn. Jego narzeczona chwilę siedziała z nim w ciszy, po czym odezwała się ponownie.
-Co było w prezencie od Hao?
Chłopak zamrugał zdziwiony i wyjął z kieszeni paczkę. W sumie to zapomniał jej nawet otworzyć. Anna z zaciekawieniem oglądała, jak właśnie to robi, odwijając czarny papier w białe gwiazdki. Okrywał on zwykłe pudełeczko. Zaintrygowany Yoh otworzył je i wtedy... wybuchnął serdecznym śmiechem. Zaciekawiona Anna spojrzała do wnętrza pudełka.
Breloczek.
W pudełku znajdował się breloczek. Ale nie byle jaki. Był on przyczepionym do metalowego kółeczka kotem. Na łepku miał malutkie, plastikowe słuchawki podobne do tych, które nosił Yoh. Nigdy nie spodziewałby się takiego prezentu od Hao.
-A wiesz, co jest najzabawniejsze? To, że ja wpadłem na podobny pomysł...
***
Następnego dnia wczesnym rankiem bracia Asakura stali na zewnątrz Funbari Onsen, czekając na Rena. Tao powiedział, że musi najpierw wypić swoją poranną porcję mleka. Wierzył, że te trzy szklanki dziennie pomogą mu w zdobyciu kilku, kilkunastu lub (w marzeniach) kilkudziesięciu centymetrów. Nie zamierzał być kurduplem do końca życia.
Podczas czekania Królowi Szamanów rzuciła się w oczy pewna rzecz. Mianowicie gdy jego brat przypinał do pasa Harusame, zauważył coś przyczepionego do pokrowca na miecz. Od razu rozpoznał mały breloczek, który zobaczył na wystawie tego pamiętnego dnia, kiedy postanowił kupić Yoh coś na święta. Sam nie widział, co go napadło, ale gdy zobaczył tego kota z pomarańczowymi słuchawkami... Kupienie go było dla niego niemalże odruchem.
-Przepraszamy, że musieliście czekać.
Z zamyślenia wyciągnął go głos Basona. Ren był ostatecznie gotowy do podróży, więc trójka chłopaków z dwoma duchami udała się niezwłocznie na pociąg. Ren i Yoh ubrani byli tak, jak podczas podróży przez Amerykę, ale pod spodem mieli stroje bitewne. Hao ubrany był tak jak podczas turnieju z tą różnicą, że miał na sobie jeszcze bluzkę z długim rękawem. Gdy Yoh przyjrzał się bratu zauważył coś, czego się nie spodziewał. Wśród obszernego ubioru mignął mu dobrze ukryty, mały breloczek z kotkiem we własnoręcznie wykonanej pelerynie podobnej do tej, którą nosił Hao.
Yoh uśmiechnął się widząc, że prezent który podrzucił bratu ukradkiem w nocy został zaakceptowany.
~*~
I jak? Wiem, że historia Hao może być trochę naciągnana, ale... No to już wasze zdanie. Czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam cieplutko w to listopadowe popołudnie,
Shaman Hoshi

6 komentarzy:

  1. Tak, trochę naciągnęłaś, ale tak jest ciekawiej ^^
    Z Renem to już przesadziłaś, ale ja uwielbiam Tao (zaraz po Asakurach), więc nie może mi to przeszkadzać^^
    Dzisiaj nie mogę się zbytnio rozpisać, bo u siebie literówki poprawiam, niestety ...
    Buziaczki i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rencie jest fajny. Godność na prawdę mi do niego pasuje. Taki dumny Pan Hao. ^ ^

      Usuń
  2. Ojej to opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Moim zdaniem nic tu nie jest naciągane. Fajny pomysł. Taki oryginalny. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i wiedz, że będę stałą czytelniczką, próbującą regularnie komentować. Mogę tylko zwrócić Ci uwagę? Zauważyłam, że piszesz na prawdę. A poprawna forma to- naprawdę. Taki mały błędzik, ale rzucający się w oczy. Przynajmniej mi. Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłą opinię i śledzenie mojej historii. ^ ^
      Jeśli chodzi o ten zwrot, to zawsze miałam z nim problem... Dziękuję za cenną wskazówkę.

      Usuń
  3. Ooo akcja przybrała na obrotach :D Siła jak najbardziej pasuje do Hao, ( i Anny, każdego potrafi pokonać- przypominam że walnęła Hao :P). Poświęcenie no tak widać jak na dłoni że to działka Yoh (już pomijam warunki Jeanne ale przecież również Matamune). Godność... niby pomyślałam o Renie, ale czy jest jeszcze ktoś kto by mógł go zastąpić? Jakoś godność kojarzy mi się z pochodzeniem z dobrego rodu, więc chyba nie ;P
    Motyw z breloczkiem był przeeesłodki :D takie z nich kociaki hehe ;) Nic nie naciągnęłaś, no bo przecież jak możesz naciągać coś we własnym opowiadaniu-to nie ma sensu. Ewentualnie naciągnięte by było gdyby Hao wyściskał brata gdy ten się zgodził, a później i Rena! Zupełnie nienaturalne.
    Ciekawe jakie pierwsze przeszkody napotkają :) no i ile czasu im to wszystko zajmie, przecież kurort SPA musi zostać kiedyś otworzony, a kto będzie sprzątał jak nie Yoh? Manta nie ogarnie wszystkiego sam :P
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Matamune Yoh również wykazał się niesamowitym poświęceniem. To było piękne. Ogólnie to jestem zadowolona, że spodobał Ci się rozdział. Na prawdę staram się robić Hao w miarę kanoniczne i nie przesładzać go. A Manta sobie poradzi. Ewentualnie Anna zaprzęgnie też Ryu. xD

      Usuń