Witam wszystkich świątecznie!
Jak wszyscy wiemy dzisiaj jest magiczny dzień zwany Wigilią bądź też Gwizdką. Z tej okazji zazwyczaj siada się z rodziną wieczorem do zastawionego dwunastoma potrawami stołu, łamie opłatkiem, śpiewa kolędy... Ale istnieje też inna część tej celebracji. Są nią prezenty, którymi wymieniamy się z bliskimi. Dzieci (i niektórzy dorośli może też) wieżą, że pewien pulchny pan z siwą brodą ubrany na czerwono roznosi wtedy prezenty. Jeśli napiszemy do niego list, to przyjedzie saniami, zaprzęgniętymi w renifery, wejdzie przez komin, zje pozostawione przez nas ciasteczka i wypije mleko, po czym napełni przyczepione do komina skarpety słodyczami i zostawi nam pod choinką wymarzony prezent. Ale co, jeśli Święty Mikołaj niefortunnie rozchoruje się i nie będzie w stanie rozwieść prezentów?
Ren: Otóż Hoshi o tym pomyślała i tak zrodziło się to coś poniżej.
Dokładnie. A teraz bez dalszego przynudzania przejdę do dedykacji:
dla Anny-itako, która jest ode mną od początku i była moją pierwszą czytelniczką. W sumie to jest też nią do teraz. Dziękuję Ci za to, że byłaś moją pierwszą motywacją do dalszego pisania bloga.
dla Mari Asakury, która również jest ze mną od samego prologu i sumiennie komentuje każdy mój wpis, nie ważne czym jest. Dziękuję Ci za to, że mimo iż prawdopodobnie często Cię wkurzam, Ty wymieniłaś ze mną te ponad 200 maili.
dla Ao mori, która jest kolejną osobą będącą ze mną od samego prologu. To właśnie jej cudowna twórczość popchnęła mnie do założenia własnego bloga. Dziękuję Ci za to, że byłaś i wciąż jesteś moją inspiracją.
dla Genezis, która zawsze cierpliwie mnie poprawia i wskazuje błędy. Wiem, że jeśli popełnię jakąś pisarską gafę to ona będzie niczym strażnik pełnić wartę i wskazywać mi pomyłki. Dziękuję Ci za to, że dzięki Tobie umiem pisać ,,naprawdę" i pilnuję się przy końcówkach.
dla Spokoyoh, która zawsze zostawia mi długie komentarze, przy których płaczę ze śmiechu. Przy niej patrzę na niektóre sytuacje z rozdziałów pod innym kątem i to jest wspaniałe przeżycie. Dziękuję Ci za to, że taka niesamowicie znana i podziwiana osoba jak Ty zainteresowała się moim blogiem.
dla AyameBeyond, która mimo iż jest ze mną od niedawna już zapowiedziała pozostanie na SKMW na dłużej. Dziękuję Ci za to, że nie wkurzasz się za moje ciągłe uwagi u siebie na blogu i jeszcze raz za cudowny podarunek w formie obrazka z Renem.
I jeszcze jedna rzecz. W tym oneshecie mam dla was prezent. Co nim jest? Pierwsze, nieoficjalne wystąpienie Wybawców! Zdecydowałam się na to, aby trochę wam przybliżyć naszych głównych antagonistów przed oficjalnym wprowadzeniem, które odbędzie się w ostatnim rozdziale drugiej serii. A teraz... jedziemy z tą świąteczną parodią!
~*~
Pewnego razu na Północnym Biegunie,
Mikołaj siedział w głębokiej zadumie.
Ciepła pierzynka, rosołek, reniferki-kapcioszki,
Choroba- nie ma wątpliwości!
A święta za pasem- problem ma Mikuś,
Bo prezenty trzeba rozwieźć, a to nie byle pikuś.
Elfiki ruszyły głowami i w mig na pomysł wpadły,
Żeby dać ogłoszenia i zrobić zawody!
Pięć drużyn szamańskich od razu się zjawiło
I tak naszą świąteczną historię zaczęło.
Biegun Północny. Hala produkcyjna została tymczasowo przemieniona w miejsce konkursu. Na wielkiej scenie znajdowało się pięć ośmioosobowych stolików ustawionych w rzędzie. Przed sceną stał ogromny, podobny do tronu fotel sędziowski. Za nimi były siedzenia, na których wierciły się zniecierpliwione elfiki. Po chwili drzwi hali otworzyły się i weszło przez nie aż czterdzieści osób plus Święty Mikołaj. Drużyny zajęły swoje miejsca, a Mikuś rozsiadł się na fotelu. Wydmuchał porządnie nos, otulił się mocniej kocykiem i przemówił:
-Jak pewnie wszyscy wiecie w tym roku jestem niezdolny do tego, aby rozwozić prezenty. W związku z tym potrzebuję zastępcy. Zgłosiło się pięć, ośmioosobowych drużyn, posiadających Mikołaja, asystenta, maskotkę i pięć elfików. Teraz każda drużyna się przedstawi, zaczynając od Yoh Asakury.
Wymieniony nastolatek wstał. Podobnie jak reszta Mikołajów miał na sobie czerwoną czapkę z pomponem i tego samego koloru płaszcz do ziemi, obszyty białym futerkiem. Jego asystent miał te same akcesoria, ale z tą różnicą, że jego płaszcz był krótszy i właściwie tylko zasłaniał ramiona. Maskotka miała tylko czerwoną czapkę z białym pomponem, a elfiki zielone czapki z pomponami.
-Nazywam się Yoh Asakura. Wziąłem udział w tym konkursie, bo moi kumple mnie do tego zmusili. Moim asystentem jest Ren Tao, ponieważ sam się na niego mianował. Maskotką jest Manta Oyamada, bo jest najmniejszy. Elfikami są Ryunosuke Umemiya, Horokeu Usui, Johann Faust VIII, Lyserg Diethel i Chocolove McDonell.
Po tym krótkim wystąpieniu usiadł, a wstał Hao. Mocno ubolewał nad tym, że musiał ubrać się w tak niegodny jego osoby strój, ale mus to mus. Regulamin konkursu tego nakazywał i musiał to zrobić.
-Jestem Hao Asakura. Wziąłem udział w konkursie, żeby jako Mikołaj przejąć władzę nas światem i stworzyć Królestwo Szamanów. Moim asystentem jest Luchist Lasso, bo tylko on jest godny bycia moją prawą ręką. Maskotką jest Opacho, ponieważ jest najsłodsza, a elfami Peyote Diaz, Hang Zang Ching, Blocken Meyer, Bill Burton i Mohamed Tabarsi.
Starszy Asakura po zaprezentowaniu siebie i swoich ludzi zmienił pozycję na siedzącą, a wstała Anna. Jej drużyna była złożona z samych dziewczyn, z czego niektóre były w niej nie do końca z własnej woli, ale bały się sprzeciwić blondynce.
-Nazywam się Anna Kyoyama. Biorę udział w konkursie, ponieważ startują w nim same niekompetentne osoby, a rolę Świętego Mikołaja powinien objąć ktoś normalny. Moją asystentką jest Jun Tao, ponieważ jest najstarsza. Maskotką jest Tamao Tammamura, po reszta grupy zdecydowała, że jest najmniej straszna. Elfy to Pirika Usui, Kanna Bismarch, Matilda Matisse, Marion Phauna i Yuuki Hino.
Wiele osób było zaskoczonych faktem, że Anna miała u siebie trzy popleczniczki Hao, ale on z własnej woli je ,,pożyczył", żeby była równość w liczebności i dlatego, że Anna to na nim wymusiła posługując się do tego Yoh. Następni byli X-Laws.
-Mam na imię Jeanne. Chcę być Świętym Mikołajem, ponieważ na prawdę kocham święta i podoba mi się perspektywa dostawania ciastek w tak wielu domach. Moim asystentem jest John Denbat, ponieważ zgłosił się do tego pierwszy i bardzo ładnie poprosił. Maskotką została Meene Mongomery, dlatego że jest bardzo, bardzo ładna. A elfikami zostali Marco Lasso, Chris Venstar, Cebin Mendel, Lucky Dirac i Pofe Griffith.
Została ostatnia drużyna. Byli to niesławni Wybawcy. Na czele z wujem Yuuki o ciemnych włosach sięgających ramion i w okularach. Asystentem jego był Niemiec o ciemnych blond włosach, a maskotką niebieskooka blondynka pochodząca z Francji. Elfikami byli: ciemnowłosy Chińczyk, któremu dziwna, odstająca trochę grzywka zasłaniała prawe oko, zielonooki szatyn rodem z Hiszpanii, zielonowłose bliźniaki z Irlandii oraz niebieskooki blond Szwajcar. Po nazwiskach przedstawił ich przywódca.
-Nazywam się Saito Hino. Chcę zostać Mikołajem, żeby pokonać naszego wroga, Hao Asakurę i odwiecznych rywali, X-Laws. Moim asystentem jest Hans Schmidt, ponieważ w organizacji jest moim zastępcą. Maskotką jest Veronique Blanc, co zostało uzgodnione w drodze losowania. Elfy to Xiao Shun, Miguel Espaniosa, Brian Horan, Blair Horan oraz Ludovic Hitzfeld.
Gdy imiona, nazwiska, funkcje i powody wszystkich były już znane każdemu, głos zabrał ponownie prawdziwy Święty Mikołaj.
-Zanim zaczniemy, czy są jakieś wnioski?
Święty natychmiast pożałował swojej decyzji, albowiem momentalnie wstał Saito, trzymając rękę w górze niczym uczeń zgłaszający się do odpowiedzi na lekcji. Mikuś spojrzał na niego niezadowolony, ale skinął ręką na znak, że Wybawca może zacząć mówić.
-Składam wniosek o przyłączenie MOJEJ bratanicy do MOJEJ drużyny!
-Sprzeciw- zaprotestowała spokojnie Anna, wstając.- Yuuki przyłączyła się do nas dobrowolnie.
-Wniosek oddalony- zarządził Mikołaj. Gdy Anna i Saito siadali, zerwał się Marco.
-Składam wniosek o przeniesienie Lyserga do nas!
-Sprzeciw!- wrzasnął Ryu, wstając gwałtownie.- Mój protegowany dołączył do nas z własnej, nieprzymuszonej woli, bo bał się takiego popaprańca jak ty!
-Wniosek oddalony- zawyrokował prawdziwy Święty Mikołaj, ale Lasso odezwał się ponownie.
-W takim razie składam wniosek o mianowanie mnie vice Mikołajem w drużynie!
-Sprzeciw- odparła Jeanne, nawet nie wstając.
-Czemu?- dociekał Mikuś.
-Ponieważ John ładniej poprosił.
-W takim razie wniosek odrzucony.
-CO?!
-Marco, ogarnij się, albo my cię ogarniemy- powiedziała z naciskiem zirytowana Pirika.
-Uspokójcie się- poprosił Święty Mikołaj, po czym ogłosił oficjalne rozpoczęcie zawodów.
Wtem za uczestnikami pojawił się ogromy ekran. Wszyscy utkwili na nim spojrzenia. Ujrzeli imiona wszystkich zawodników, pogrupowane po pięć osób. Po jednej osobie z każdej drużyn. Wielu zawodnikom momentalnie zbrzydły miny. Horohoro zrobił zawodowego faceplama widząc, że jest w jednej grupie z siostrą. Marco prawie padł na zawał, widząc, że walczy z osobami takimi jak niewinnymi jak Yuuki i Lyserg, a dodatkowo jeszcze z dwoma chińczykami. Yuuki i Lyserg jęknęli niczym zawodowi męczennicy, nie chcąc walczyć ze sobą i z Marco, bo bali się jego dziwaczności. No ale ogółem najbardziej niepocieszona była drużyna Mikołaja Yoh.
-Jakie są zasady?- spytał od razu Hans.
-Mamy osiem grup. Pierwsza to Mikołajowie, druga to Asystenci, trzecia to Maskotki, a kolejne pięć to Elfy I, Elfy II etc. Przy każdej konkurencji zadawane będzie pytanie. Odpowiadają na nie Mikołaje. Dobra odpowiedź to jeden punkt dla drużyny. Mikołaje mogą konsultować się z Asystentami i wolnymi Elfami. Po pytaniu teoretycznym nadejdzie zadanie praktyczne, które będzie robić któraś z grup Elfów. Za zadania praktyczne jest pięć punktów. A teraz... nazwy drużyn!
-Wybieramy je sami?- ożywił się Ren, a w jego głowie zaświtała dobrze wszystkim znana nazwa z Turnieju.
-Nie. Wymyślam ja- odparł Mikuś.
Tym sposobem drużyna Yoh nazywała się odtąd Kicające Reniferki, drużyna Hao przyjęła godną nazwę Tęczowe Sopelki, drużyna Anny mogła się przedstawiać jako Urocze Śnieżynki, drużyna Jeanne otrzymała miano Świecących Choinek, a drużyna Saito mogła się pochwalić nazwą Uśmiechnięte Bałwanki. Miny szamanów były adekwatne do powagi ich mian. Chociaż... Osoby takie jak Jeanne, Opacho, Tamao, Pirika czy Xiao Shun były szczęśliwe.
-A jaka będzie tak w ogóle rola Maskotek?- spytał nagle Manta.
-Nie wspomniałem o tym?- zdziwił się Mikuś.
-Nie!- zakrzyknęli wszyscy zgodnie.
-Hm... Cóż... Starość nie radość- mruknął pod nosem gospodarz, wyjmując kolejną paczkę chusteczek.- Będą reprezentować ilość punktów. Będziemy do nich przyczepiać naklejki w kształcie bombek.
-Chcesz z nas zrobić żywe choinki?!- zdenerwowała się Veronique.
-Dokładnie! Jakoś tu pusto, więc muszę zrobić coś na kształt dekoracji.
Po zbiorowym epic failu, Mikołaj polecił grupom Elfów wyjść. W efekcie pozostali tylko Mikołajowie, Asystentenci i Maskotki. No i rzecz jasna prawdziwy Święty Mikołaj z widownią... Stoliki zamieniono na dwuosobowe, teleturniejowe pulpity, a obok każdego postawiono specjalne podwyższenie dla Maskotek. Za nimi znalazły się pięcioosobowe kanapy.
-Możemy już zacząć?- niecierpliwił się Hao. Chciał już wreszcie zostać tym zakichanym Mikołajem. Jako Mikołaj mógłby łatwiej pozbyć się tych wszystkich niewygodnych ludzi, podrzucając im śmiertelne prezenty w postaci gazu trującego czy czegoś w tym stylu...
-Tak, oczywiście- oznajmił Mikuś i wyjął z kieszeni jakąś kartkę ze swoją podobizną na jednej stronie i pytaniem na drugiej.
-No wreszcie- mruknął pod nosem Ren.
-Pytanie do Mikołajów- jaki jest mój adres w Kanadzie?
Zaczęły się burzliwe dyskusje. Bo skąd oni wszyscy mieli u licha znać finlandzki adres Świętego Mikołaja? Biegun czy Laponia jeszcze spoko, ale Finlandia? Nie wiedzieli w ogóle, że tam można wysyłać listy z życzeniami! Yoh chciał nazmyślać, ale Ren mu to uniemożliwił. Wiedział, że to nie przyniesie im nic dobrego, a Mikołaj był w stanie ich za to ukarać. Nagle jeden z pulpitów zaświecił się pod wpływem naciśnięcia znajdującego się tam przycisku w kształcie gwiazdki. Osobą, która się zgłosiła, była Jeanne.
-Nie jestem pewna, ale myślę że to Santa Claus, Arctic Circle, 96930 Rovaniemi, Finlandia.
-Dobrze- ogłosił Mikuś, a jego elf-asystent przypiął do bluzki Meene bombkę z cyferką jeden.
-Skąd wiedziałaś?- zwrócił się John do swej szefowej.
-Do tej pory piszę listy do Świętego Mikołaja i wysyłam je pod każdy znany mi adres- oznajmiła dziewczyna z gwiazdkami w oczach. Z tyłu głowy Denbata pojawiła się charakterystyczna kropelka.
-Spoko... Jak tam chcesz...
-Chwila! A czemu my mamy teorię, a Elfy praktykę? Przecież to my będziemy Mikołajami i teoria nam się do niczego nie przyda- ocenił Yoh.
-Niby tak, ale bałem się wypuścić Hao na zewnątrz. Jeśli by się wkurzył, to roztopiłby mi cały śnieg- odparł Mikołaj.
-Nie jestem jakimś popapranym piromanem!- wrzasnął starszy Asaura, na co wszyscy (łącznie z widownią, Elfami, których tam nie było i jego poplecznikami) odparli zgodnie:
-Tak, jesteś.
-Jak tylko zostanę Mikołajem dopilnuję, żeby nikt z tu obecnych nie dostał prezentu- burknął pod nosem długowłosy.
-Nawet ja?- zasmucił się jego brat.
-Szczególnie ty- odwarknął mu Hao.
-Spokojnie, spokojnie. On tak tylko żartuje- pocieszał przyjaciela Ren, gdy ten zaczął wydzielać ciemną aurę gdzieś w kącie.
-Przejdźmy do Elfów. Grupa pierwsza: Lyserg, Zang Ching, Yuuki, Marco i Xiao Shun- zaczął Mikołaj. Wszyscy spojrzeli na ekran, gdzie ukazała się wymieniona piątka. Obok każdego stał renifer.- Ich zadaniem będzie wyścig. Mają na reniferach zrobić trzy okrążenia wokół hali produkcyjnej i na koniec dobiec do moich sań. Ten, kto dobiegnie pierwszy zdobywa pięć punktów dla swojej drużyny. Pierwszą rundę praktyczną uważam za rozpoczętą!
Pięcioro Elfów wyświetlonych na ekranie stało obok swoich ,,pojazdów" zastanawiając się, jak je dosiąść. Mieli na to dokładnie pięć minut. Yuuki z początku bała się w ogóle podejść do swojego renifera, ale koniec końców przełamała lęk. Zwierzę okazało się potulne, więc szybko znalazła się na grzbiecie. Żadnych problemów nie miał też Lyserg. Gorzej natomiast było z Zang Chingiem, pod którym renifer się ugiął. Poplecznik Hao miał spore obawy co do jazdy na nim. Xiao Shun w ogóle zastanawiał się, gdzie renifer ma przód, a gdzie tył. Obszedł go kilka razy wokoło, aż w końcu mocno zrezygnowany kopnął zwierzę, które zwyczajnie mu oddało. Wielce rozgarnięty chińczyk uznał, iż dostał tylnym kopytem i w końcu usiadł poprawnie na zwierzęciu. Najgorzej miał Marco.
-Słuchaj- zaczął, patrząc reniferowi w oczy- MUSISZ doprowadzić mnie do zwycięstwa. Dlatego, że Jeanne-sama MUSI zwyciężyć! Zrozumiałeś mnie?!
Renifer nie powiedział nic. Odwrócił się tyłem do Marco i kopnął go prosto w brzuch. Blondyn w okularach skulił się i padł na kolana.
-Masz jeszcze dwie minuty- oznajmiła spokojnie Yuuki.
-Wiem- warknął w jej stronę Marco, po czym ponownie zwrócił się do renifera.- Ty wredna bestio! Jesteś za czy przeciw najcudowniejszej Jeanne-sama?!
W odpowiedzi Marco oberwał jeszcze raz. Gdy już udało mu się pozbierać usłyszał głos Lyserga.
-Minuta.
-Wiem!- wrzasnął.- A ty- wycelował palcem w stronę zwierzęcia- masz dać mi się w końcu dosiąść, zrozumiano?!
BAM!
Marco fruwał w powietrzu niczym liść na wietrze pod wpływem najmocniejszego z kopniaków jego przyjaciela- renifera... A wtedy wyścig zaczął się na poważnie. Xiao Shun nie wiedział, gdzie renifer ma pedał gazu, hamulec, skrzynię biegów i kierownicę, toteż spadł z ,,pojazdu" nie zrobiwszy ani jednego kółka. Jedno za to zrobił poplecznik Hao, ale chwilę potem renifer nie wytrzymał ciężaru i poddał się. Nikt nie wie, czy przeżył starcie z masą Zang Chinga... Problemów nie mieli natomiast Yuuki i Lyserg. Oboje ukończyli wyścig, jednakże zwyciężyła Yuuki. Ludzie mówią, że Lyserg chciał zachować się jak dżentelmen i dlatego przegrał. Jednakże w napadzie furii Marco zniszczył sanie Świętego Mikołaja...
Po tym całym zajściu cała piątka wróciła do swoich Mikołajów. Do bluzki Tamao asystent prawdziwego Mikołaja przypiął bombkę z cyferką pięć.
-Bardzo dobrze, Yuuki- pochwaliła dziewczynę Anna.
-Dziękuję. Starałam się- odparła brunetka, myśląc, jak podziękuje Lysergowi za to, że dzięki niemu zyskała tak wiele w oczach Anny.
-Bardzo dobrze, Lyserg- pochwalił chłopaka Yoh.
-Zgłupiałeś?! Przecież nie wygrał!- krzyknął Ren.
-I o to chodzi! Boję się wygrać z Anną...
-Zawiodłeś mnie, to fakt. Ale i tak zamierzam wygrać- rzucił Hao, nie patrząc nawet na swojego Elfa. Ten nie odpowiedział.
-Spodziewałem się tego po tobie, Xiao Shun- powiedział z faceplamem Saito.
-Nie sil się. On już śpi- powiedział spokojnie Hans, wskazując na chrapiącego chińczyka.
-Worek leniwego mięcha!
-Nie patrzę na ciebie. Nie patrzę- pisnęła Jeanne, zasłaniając dłońmi twarz, żeby nie patrzeć na swojego beznadziejnego podwładnego.
-A-Ale Jeanne-sama...
-Czas na rundę numer dwa!
Wszyscy czekali zniecierpliwieni, aż Mikuś wydmuchnie nosek, otuli się kocykiem, siorbnie rosołku i poprawi się na fotelu. Potem roznosiciel prezentów wyjął z kieszeni spodni kartkę z pytaniem. Odchrząknął, po czym odczytał je:
-W jakim celu zostawia mi się ciasteczka i mleko?
Tym razem reakcja była natychmiastowa. Pytanie było banalne, więc każdy rwał się do odpowiedzi. Jednak najszybszy był ognisty szaman. Wiedział, że jeden punkt za pytanie teoretyczne to niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć, nie? W tym momencie cieszył się, że przypadkowo słuchał opowieści Kanny dla Opacho o Mikołaju i innych bzdurach...
-W podziękowaniu za rzekomy trud, jaki wkładasz w roznoszenie prezentów.
-Tak, to dob... Ej! To nie jest jakiś tam rzekomy trud! To ciężka harówa- zbulwersował się Mikuś.
-Jasne, jasne. Przejdźmy dalej- machnął ręką ognisty szaman. Do pelerynki Opacho przypięta została bombka z jedynką.
Na ekranie pojawiła się grupa Elfy II. W jej skład wchodzili Ryu, Mohamed, Kanna, Pofe i Ludovic. Znajdowali się w kuchni, a każdy miał na sobie fartuch. Zadanie było oczywiste- zrobić ciasteczka. Następnie przynieść je Mikołajowi do spróbowania. Zaczęła się ostra rywalizacja na kruche przysmaki.
Ludovic po prostu sobie olał. Wrzucił do miski kilka jajek bez pozbycia się skorupek, dosypał mąki, cukru, dolał kilka kropel mleka i zmiksował wszystko, po czym wyłożył na blachę bez rozdzielania na poszczególne ciastka. Efekt był... nie do opisania.
Pofe i Mohamed nie ważne jak bardzo się starali i tak nie mogli wykombinować nic nadającego się w pełni do spożycia. Dwoili się i troili, nie chcąc zawieść swoich przywódców, ale i tak wyszło im coś spalonego w nieregularnych kształtach o smaku, który w pełni dorównywał wyglądowi.
Najlepiej poradzili sobie Kanna i Ryu. Oboje mieli jakieś tam doświadczenie i zadanie nie sprawiło im większych trudności. Ich wypieki były nadzwyczaj udane. Arcydzieła zarówno w kwestii wyglądu, jak i smaku.
Święty Mikołaj od razu pominął wypieki Lodovica, Pofe'a i Mohameda.
-Nie mogłeś się chociaż postarać?- syknął Hans, bo Saito był zbyt zdesperowany na wypowiedzenie czegokolwiek.
-Postarałem się. Coś tam zrobiłem- odparł spokojnie Szwajcar, przesuwając Xiao Shuna i siadając obok niego.
-Mistrzu Hao...- chlipał Mohamed.
-Jeszcze mam szanse zwyciężyć- wrzasnął bardziej do siebie niż do niego ognisty szaman.
-Panienko Jeanne...- chlipał również podwładny Żelaznej Dziewicy
-Spokojnie, Pofe. I tak byłeś lepszy od Marco- uśmiechnęła się dziewczyna, raniąc tym serce swego najbardziej oddanego sługi.
Po skosztowaniu wypieków Kanny i Ryu Mikołaj stwierdził, że zwycięstwo należy się kucharzowi wszechczasów- Bokuto no Ryu. Było to w sumie oczywiste, ponieważ jak to mówią- kto nie ma szczęścia u kobiet, ten ma szczęście w kuchni! (Ren: Nikt tak nigdy nie powiedział...) (Oj tam! Jestem pierwsza!) (Ren: Niech ktoś zabierze stąd autorkę!)
-Wygląda na to, że Anna mnie nie zabije- westchnął z ulgą Yoh.
-Możesz zacząć wreszcie myśleć o swoim zwycięstwie?!- wrzasnął Ren.
-Spokojnie, Kanna- zaczęła Anna, uprzedzając wypowiedź niebieskowłosej- i tak wygram.
-Czas na rundę numer trzy- oznajmił Mikołaj, po czym odczytał pytanie numer trzy.- Jakie imiona noszą moje renifery?
Każdy wiedział, że Jeanne znała odpowiedź. Więc każdy chciał ją wyprzedzić. W efekcie wyścig wygrał Yoh. Zaskoczeniem było, że on i Ren znają odwiedź na tego typu pytanie, ale przyznajmy się wszyscy- wiemy, że obaj mają czasem swoje wyjątkowe przebłyski. Tak więc chwilę potem Yoh, wspomagany przez Rena, wyrecytował:,
-Kometek, Amorek, Błyskawiczny, Fircyk, Pyszałek, Tancerz, Złośnik, Profesorek i Rudolf czerwononosy.
-Dobrze! Punkt dla Kicających Reniferków- oznajmił Mikuś, a Mancie przypięto do bluzki bombkę z cyferką jeden.
-Ty... Dopiero teraz zorientowałem się, jak lamersko to brzmi i wygląda... Kicające Reniferki dostają punkt za pytanie o reniferach- głowa Rena uderzyła w pulpit, w geście zażenowania.
-Ciekawe, czym mnie teraz zaskoczysz, Mikołaju. Wyzwanie z reniferami już było. Czyżbyś pomylił kolejność?- szydził Hao z idola dzieci i niektórych dorosłych.
-Zostaw Mikołaja w spokoju- nadęła policzki Jeanne.
-Nie zamierzam!
-Jak śmiesz sprzeciwiać się panience!- ryknął bojowo Marco stając przed pulpitem Tęczowych Sopelków.
-Ogarnij się, Marco- westchnął Luchist, kiedy Jeanne zakrywała oczy, żeby przypadkiem nie spojrzeć na swojego pogrzanego podwładnego. John przekonał ją, że patrząc na niego stanie się taka jak on. Żelazna Dziewica wolała nie ryzykować.
-Nie pozwolę jakiemuś wypaczonemu piromanowi obrażać mojej panienki!
-Po pierwsze- on jej nie obraził- zaczął Yoh, magicznie znajdując się obok Marco.- A po drugie- jak śmiesz grozić mojemu braciszkowi?!
-Jak jeszcze raz nazwiesz mnie swoim ,,braciszkiem”, to się ciebie wyprę- krzyknął Hao.
-Nie możesz się mnie nigdy wyprzeć i tu mam na to papiery- Yoh wyciągnął znikąd gruby plik jakichś piepierzysk. Hao przejrzał je pobieżnie.
-Hm... Bla, bla, bla... Więzy krwi... Bla, bla, bla... Braterskość na zawsze... Bla, bla, bla... Mój podpis... No fakt... Nie da się ukryć... Nie mogę się ciebie wyprzeć, a ty możesz mnie nazywać-
-Braciszek!- pisnął Yoh, tuląc się do brata.
-Ale nie podpisywałem nic na dotykanie!
-Ależ podpisywałeś- powiedział Yoh, dając mu inną stertę kartek.
-No fakt…
-Teraz, kiedy już się wyściskaliście, wracamy do konkursu- oznajmił Mikuś.
Na ekranie pojawili się Faust, Blocken, Marion, Cebin i Brian w otoczeniu... klocków Lego! Zadaniem było zbudować wszystkie reniferki Mikusia z tychże plastikowych odłamków. Oczywiście wiemy dobrze, kto miał największe fory. Jak widać Mikołaj postanowił wejść z Hao na ścieżkę pokoju, szczęścia i innych pierdół, zapewniając jego drużynie przewagę w zadaniu praktycznym trzeciej rundy. Chyba nawet nie trzeba pisać, że wygrał Blocken i bombkę z cyferką pięć przypięto Opacho, ale uczynię to dla formalności. Wygrał Blocken i bombkę z cyferką pięć przypięto Opacho. Po powrocie Elfów do Mikołajów nikt nic nie komentował. Żadne słowa nie mogły wyrazić ich uczuć...
-Składam wniosek o oddalenie punktów! To była jawna korupcja!- Saito wcelował oskarżycielsko palcem w stronę prawdziwego Mikołaja.
-Ależ wuju! Ty przecież nie wiesz, co to znaczy- zdziwiła się Yuuki.
-Cicho mi tam! Wiem!
-Więc co to znaczy?- spytała z kpiną Jun.
-No... Ten... Tego...
-Jak ja się cieszę, że nie odziedziczyłaś po nim ani wyglądu, ani inteligencji- westchnął ognisty szaman w stronę czarnowłosej, za co otrzymał jej promienny uśmiech.
-Nie spoufalaj się z moją podwładną- Anna spojrzała na szatyna surowym wzrokiem.
-O-Oczywiście, Anno- odparł przerażony Hao. Mikołaj odchrząknął.
-Z racji na to, że Saito użył słowa, którego znaczenia nie zna, wniosek odrzucony. A teraz wróćmy do konkursu. Chciałbym przedstawić aktualny stan punktów- Mikuś spojrzał na swoje notatki, które robił gdy inni się kłócili, po czym odczytał je na głos.- Na pierwszym miejscu są drużyny Kicające Reniferki i Tęczowe Sopelki- po sześć punktów. Na drugim Urocze śnieżynki- pięć punktów. Na trzecim Świecące Choinki- jeden punkt. Na ostatnim Uśmiechnięte Bałwanki- zero. Zaczynamy czwartą na pięć rund! A oto pytanie- gdzie narodził się zwyczaj ubierania choinek?
Nie, nie odpowiedziały Świecące Choinki mimo, iż ręka Jeanne nadzwyczaj szybko zbliżała się do przycisku. Anna okazała się szybsza i na pytanie odpowiedziały Urocze Śnieżynki. Blondynka tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła, iż odpowiedź brzmi ,,w Alzacji". Prawdopodobnie nie ważne, czy odpowiedź byłaby dobra, czy zła, Mikuś i tak by ją uznał. On też wiedział, że Annie nie należy się sprzeciwiać.
Konkurencja była adekwatna do pytania teoretycznego- ubieranie choinek. Jako grupa Elfów prezentowali się Horohoro, Peyote, Pirika, Lucky i Blair. Przed każdym znajdowało się małe, iglaste drzewko i pudełko z dekoracjami. Zadanie- udekorować tak, żeby było oryginalnie mimo nudnych ozdób. Horohoro już na starcie przegrał w szamotaninie z łańcuchem i koniec końców całe wyzwanie leżał opleciony nim, przeklinając Gwiazdkę. Peyote nigdy w życiu nie ubierał choinki i nie wiedział nawet biedaczek, jak się za to zabrać, więc wyszło mu jakieś dziwne nikt-nie-do-końca-co. Blair nie wyobrażała sobie pracować bez swojego bliźniaka, toteż nawet nie zabrała się za wykonywanie zadania. Ukończyli je natomiast Pirika i Lucky. Choinka Piriki była ubrana na prawdę uroczo, ale zwycięstwo odniósł Lucky. Czemu? Otóż X-Laws co roku świętowało Boże Narodzenie, a ubierając Michaela w ozdoby pod dyktando Marco można było się wiele nauczyć (zaciekawionych odsyłam do czytania tu: http://mankin-trad.net/shaman-king/fanbook-2).
-Ty kretynie! Jak mogłeś tak bardzo zepsuć zadanie?!- wrzeszczał Ren na Horohoro.
-Zamknij się! Przynajmniej się starałem!
-Starałeś się, ale zrobić z siebie idiotę! I to ci cię udało!
-Odszczekaj to!
-Nie zamierzam!
-Jak można nie umieć ubierać choinki?- brew Hao drżała lekko, ukazując tym jego lekkie zdenerwowanie.
-Ale Hao-sama, my przecież nie obchodzimy Gwiazdki...- chlipał Peyote.
-Masz z tym jakiś problem?!- wrzasnął ognisty szaman, na co jego poplecznik cichutko pokręcił głową, nie odzywając się ani słówkiem.
-Przepraszam, naprawdę się starłam...- powtarzała ze skruchą Pirika.
-Wiemy, wiemy- poklepała ją po ramieniu Yuuki.
-Jestem z ciebie bardzo dumna, Lucky- klepała po głowie swojego podwładnego Jeanne.
-Dziękuję, Jeanne-sama- szczerzył się szczęśliwy Dirac.
-Jak mogłaś to zawalić?- syczał Saito, próbując nie tracić spokoju.
-Bo nie było tam braciszka- odparła najspokojniej w świecie zielonowłosa, wtulając się w ramię Briana. Saito powstrzymał się od wybuchu, ku zadowoleniu wszystkich.
-Mamy prawie całkowity remis- oznajmił Mikołaj.- Kicające Reniferki, Tęczowe Sopelki, Urocze Śnieżynki i Świecące Choinki mają po sześć punktów, a Uśmiechnięte Bałwanki wciąż zero.
-Składam wni- zaczął Saito, ale nie skończył, bo Anna rzuciła w niego maskotką Kicających Reniferków.
-Manta- jęknął z bólem Yoh, po czym podbiegł do przyjaciela.- Nie umieraj, słyszysz?! To twoja kolej na zmywanie podłogi dzisiaj- krzyczał, potrząsając nim.
-Spokojnie, nie umieram. Nie mogę umrzeć, bo perspektywa bycia twoim duchem mnie przeraża- odparł spokojnie kurdupelek, wciąż oszołomiony zbyt bliskim spotkaniem z takim kawałem kretyna jak wuj Yuuki.
-Czemu oni wszyscy zawsze muszą przedłużać...- westchnął Mikuś, przykładając dłoń do twarzy.
-Zgadzam się. Za dużo tego zbędnego przedłużania- Hao pokiwał głową w geście zrozumienia.
-Ale to ty przedłużasz najwięcej!- zbulwersował się Marco.
-Ej ty, blondas, wkurzasz mnie przez cały konkurs... Powiedz, podpalił ci ktoś kiedyś gacie...?- warknął Hao, zapalając w ręce płomień. Po chwili pojawił się obok niego Yoh, który nie wiadomo skąd, bo to w końcu Yoh i on tak może, wytrzasnął wiadro wody. Wylał ją szybciutko na łapkę brata.
-Braciszku kochany, nie powinieneś używać ognia na Biegunie Północnym- uśmiechnął się uroczo słuchawkowy. Na czole Hao pojawiła się charakterystyczna, pulsująca żyłka.
-Moglibyśmy kontynuować, Mikołaju?- poprosiła Yuuki, bojąc się o dalszy rozwój wydarzeń.
-Oczywiście. Ostatnie pytanie brzmi...- tu Mikołaj zrobił teatralną przerwę, szukając po kieszeniach kartki.- O! Mam! Sok jabłkowy, dwie tabliczki czekolady, trzy kilo mandarynek... A nie, to lista zakupów- mruknął zażenowany, po czym wyjął dobry papierek.- No! To jest dobra kartka! Czemu ubieram się na czerwono?
I nagle nastała cisza. Nikt się nie odezwał, nikt się nie poruszył. Czemu? Otóż nikt, nawet kochająca święta Jeanne, nie znał odpowiedzi. Mikołaj czekał długo, po czym wpadł w szał, wydarł się, że nikt nie raczył się GRUNTOWNIE nauczyć na konkurs i wyszedł. Jednakże zwróćmy uwagę na to, że na dworze było pieruńsko zimno a Mikuś był chory, toteż nasz ukochany święty w czerwonym kubraczku wrócił po chwili, żeby kontynuować. Trochę uspokojony ogłosił ostatnią konkurencję wieczoru- lepienie bałwana. Ten, kto ulepi najlepszego, wygrywa. Nie wiedział dokładnie, co rozumie przez słowo ,,najlepszy", ale uznał, iż nie można nie poradzić sobie z lepieniem bałwana. Pomylił się...
Choco zaczął wydurniać się i robić żarty, przez co wszczął bójkę z Billem, w wyniku czego obaj zapomnieli o zadaniu i zaczęli się rzucać śnieżkami. Miguel zaczął podrywać Matildę, na co ta się wkurzyła i zaczęła go atakować swoją miotłą. Pracował tylko Chris, ale po chwili został wciągnięty w obie te bitwy. W efekcie po niespełna kilku minutach cała piątka leżała w śniegu, niezdolna nawet do poruszania się, a wokół panował zastraszający brak bałwanów. No nie wliczając leżących w śniegu Choco i Miguela...
Po powrocie do swoich drużyn każdy dostał burę od swojego Mikołaja, a prawdziwy Mikuś w złości rozlał kolejną porcję rosołu. Czy te dzieciaki na prawdę musiały zacząć aż tak olewać pod koniec? A może po prostu natrafił na pechowe pytanie i kiepską grupę Elfów? Nie myśląc nad tym wiele, bo myślenie jak wiemy jest nadzwyczajnie męczące, wstał i w kapciach reniferkach poczłapał do pięciu drużyn. Stanął przed nimi i położył ręce na dość szerokich biodrach.
-Zawiedliście mnie! Zupełnie powaliliście finałową rundę! Więc teraz mam pytanie do WSZYSTKICH zebranych. Do Mikołajów, Zastępców, Maskotek i Elfów. Brzmi ono: kto z was szczerze kocha Gwiazdkę i naprawdę chce być Mikołajem?
W górze znalazła się tylko jedna rączka i należała ona do Jeanne. Inni albo nie lubili świąt, albo nie chcieli być Mikołajem, albo i to, i to. Mikołaj poszperał w kieszeniach i wyjął kluczyki od sań, które dał srebrnowłosej.
-Brawo! Zostałaś Mikołajem!- ogłosił.
-W takim razie my pomożemy, Jeanne-sama!- oznajmili gorliwie X-Laws.
-Nie będziemy gorsi! Też pomożemy- dołączyli się Wybawcy.
-Chyba nie zostawimy jej samej z tymi popaprańcami?- uśmiechnął się Yoh w stronę swoich przyjaciół.
-Oczywiście- odparli chórkiem członkowie dawnych Kicających Reniferków.
-Ja też chcę pomóc mojej kochanej Jeanne- powiedziała Yuuki, tuląc się do ramienia zastępczyni Mikołaja.
-No to my też się dołączymy- zaoferowała w imię swojego zespołu Anna.
-Braciszku?- Yoh spojrzał błagalnie na starszego Asakurę.
-Niech ci będzie. W końcu jestem ci coś winien za to, że powstrzymałeś mnie przed rozpierduceniem całego Bieguna- westchnął Hao, a jego poplecznicy nie mieli nic do gadania.
I właśnie w ten sposób szamani uratowali Gwiazdkę! Tak nie do końca z duchem świąt... Prawie rozwalając Biegun Północny i nieraz wprawiając Mikołaja w stan nerwowy... Biorąc udział w jakichś dziwacznych konkurencjach... No i wbrew świątecznym zasadom kłócąc się cały czas... No ale grunt, że świat wciąż jest w jednym kawałku a dzieci nie doznały ZBYT głębokich ran psychicznych. A co było potem? Otóż...
Po rozdaniu prezentów czas przyszedł na imprezę,
I jakem Shaman Hoshi wam to opiszę.
Jeanne wprost tryskała radością,
Co Ren wykorzystał na korzyść własną.
Za sprawą Jun to się stało,
Bo pod wpływem ajerkoniaku, brata swatać jej się zachciało.
A jeśli już o braciach mowa,
To dogadali się ładnie Hao i Yoh Asakura.
Do momentu, aż Anna się stęskniła,
I narzeczonego zabrała.
Hao chciał w Opacho znaleźć towarzystwo,
Ale ta z Yuuki bawiła się beztrosko.
W pokoju bez klamek wylądowali Marco i Saito,
,,Niestety w jednym"- chlipał Lasso.
John i Meene po kryjomu się wymknęli,
O czym Horohoro, Luchist i Ryu zawzięcie plotkowali.
Blair i Brain chcieli zgrywać najlepsze bliźnięta,
Ale któż przy Asakurach nie wymięka?
Veronique i Bloken przypadkowo z Kanną i Matildą zadarli,
Przez co na OIOMie wylądowali.
Miguel tam leżeć również przyszło,
Bo podrywanie Marion na złe mu wyszło.
Hans się tym nie przejął, Lodovic dobił Hiszpana,
Dla Cebina i Pofe była to niezła zabawa.
Peyote i Mohamed się nie udzielali,
Bo po zjedzeniu dziesięciu keksów wymiękli.
Choco próbował dowcipami rozbawić,
Ale zamiast tego udało mu się trzydzieści siedem osób wkurzyć.
Jedynie Pirika i Tamao śmiały się szczerze,
Ale one o prawdziwym humorze wciąż zdobywają wiedzę.
Xiao Shun zajmował się jedynie swym hobby- spaniem.
A Zang Ching żarcia uporczywym pochłanianiem.
Faust zaprzyjaźnić się z Mantą chciał,
Na co Bill ze śmiechu padł.
Chris i Lucky namawiali Lyserga do powrotu,
Ponieważ bez niego X-Laws nie było tak pełne uroku.
Jak widać impreza była udana
Od jednego poranku aż do następnego rana.
Koniec końców po przyjęciu wszyscy o wszystkim zapomnieli,
A potem leżeli i się tylko lenili.
Jednak ja, autorka, stwierdziłam ,,Tak nie może być,
Bo przecież życzenia trzeba złożyć!"
Więc zebrałam wszystkich z podłogi, szpitala, psychiatryka i ulicy,
By powiedzieli: ,,Wesołych Świąt, drodzy Czytelnicy!"
*zwija się nadal ze śmiechu i niemoże się opamiętać*
OdpowiedzUsuńHao: Gorzej Ci ?! Co znpwu brałaś ?! Znowu będę musiał przy tobie siedzieć, jeżeli coś brałaś T.T
*nadal roześmiana wstaje i łapie się za bolący brzuch*
Nic nie brałam, tym razem. Po prostu ShamanHoshi napisała coś tak zabawnego, że nie mogłam się powstrzymać ^^
Ren: Ja Ciebie nadal nie ogarniam
Bliźniacy: My też, Ren, my też...
Oj, że dajcie spokój, nie jest tak źle. Mogło być gorzej, mogłam skończyć jak moja młodsza "kochana" siostrzyczka :3
Wszyscy : Nie !
No właśnie. ...
Ten konkurs na zastępce Mikołja jesy boski !!! Nie ma to jak, mieć cyrograf na braterstwo... Albo Anna " Nie spoufalaj się z nią" -czy coś ten teges. Biedny Hao, ale no nic....
Bardzo dobrze, że wygrała Jeanne, ale mogłaś opisać scenę hdy hajtała się z Lenem , no !!! *foha się*
.
.
.
.
*przestała się fohać*
Następnym razem opisuj, albo Anna nie wytrzymała bez Yoh, ten fragment by6ł Boski. Oraz jak Hao miał podpalić biegun, lub jak mu wszyscy wmawali, że jest piromanem xD
Hao: Odezwała się ta co nie jest piromanką ...-,-
Ale ja się do tego przyznaję ^^"
Yoh: A nie powinnać.
Na Króla Duchów zapomniałabym, u mnie też Świąteczny One-shot, więc zapraszam może się nie zawiedziesz !!!
Buziaczki i Wesołcych Świąt !
Cieszę się, że oneshot przypadł Ci do gustu. ^ ^
UsuńNiestety nie mogłam dać więcej o Renie i Jeanne...
Ren: ...na szczęście...
...bo wierszyk końcowy byłby za długi. xD
Do Ciebie na pewno za chwilę wpadnę. ^ ^
Shaman Hoshi i Ren Tao życzą Wesołych Świąt!
Bardzo fajny rozdział tematyczny. Uśmiałam się do łez. A skoro o nich mowa to Mei troche się poprawiło, lecz było było i się zmyło, gdyż wróciła do łóżka i znowu wyje mi. Ale rozdział genialny. Sama bym lepiej nie napisała o zawodach na zastępce świętego mikołaja. Było super.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o poprzedni rozdział to przeczytam go jak napisze swego One-Shot'a. Ale i tak dzięki że pomogłaś mi z Mei. Ciągle płacze od rana i nie wiedziałam co robić. Naprawdę dziekuję.
Cieszę się, że Ci się podobało. Jestem też bardzo zadowolona, że pocieszyłam Mei. Jakby co, to można jeszcze nasłać na nią Yuuki. ^ ^
UsuńRen: Zapamiętać- ostrzec biedną Yuuki.
Cicho bądź!
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Dziękuję za dedykację:) O, znana i podziwiana osoba? Gdzie? Gdzie? Ja też chcę ją poznać! Chociaż moimi nędznymi wypocinami na pewno się nie zainteresuje... Do tego trzeba jednak reprezentować jakiś poziom, tak przynajmniej z jedną dziesiątą Twojego. No cóż, life is brutal...
OdpowiedzUsuńDobra, do rzeczy;D
Konkurs na zastępcę świętego Mikołaja? I nasza rąbnięta gromadka bierze w tym udział? Omg, Apokalipsa jest blisko...XDDD A tak na poważnie, to chyba najbardziej oryginalny pomysł na świątecznego oneshota z SK z jakim się do tej pory spotkałam;D
"...wziąłem udział w konkursie, bo moi kumple mnie do tego zmusili" XD XD Jakie to prawdziweXD XD Kwintesencja tej bandy wariatówXD Tak samo Ren-zastępcaXD No któż, jak nie RenXD
O matko... Uzasadnienia Hao są chyba jeszcze lepszeXDDD Święty Mikołaj przejmujący władzę nad światem...XDDD Zaraz się popłaczę ze śmiechuXD
Hah, Anna też wymiataXD Razem ze swoją drużyną tak zwanych chińskich ochotnikówXD W sumie... Ja też nie miałabym odwagi jej odmówić^^' Aczkolwiek to trzeba jej przyznać, że jeśli ktoś miałby odpowiedzialnie zastąpić Mikołaja i rzetelnie wypełnić zadanie, to tylko ona;D
Elfik-Marco...XD Matko, jak ja bym chciała to zobaczyć...XDD
A co do Wybrańców... Cóż, na razie jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że Hans to mój idolXD Nie pytaj dlaczego, bo sama nie wiem. Po prostuXD
Biedny Mikołaj... Zaczęło się...XD
"The Ren"! XD Ren, jesteś taki przewidywalny...XDD I czy mi się tylko wydaje, czy pewna drużyna ma w swojej nazwie "bałwany" nie bez powodu?XD
O.o Wiesz... Na początku byłam ciekawa, jak rolę Mikołaja spełniałby Hao, ale... chyba aż tak bardzo nie chcę się dowiedzieć...^^'' Dobrze, że Mikołaj jest taki przezorny...XD
Haoś, jesteś okrutny! *biegnie pocieszyć Yohsia i wachlarzem usiłuje rozwiać unoszącą sie wokół niego ciemną aurę*
Hah, pierwsza runda starcia elfików mnie rozwaliłaXDD Genialnie to wymyśliłaśXD Lyserg jak zwykle dżentelmen, Marco jak zwykle debilXD, Zang Ching... jak to Zang ChingXD Pozaostałej dwójki jeszcze nie znam, ale zdolności dedukcyjne Xiao robią... ekhm... wrażenieXDD Aczkolwiek tekstu Yoh "I o to chodzi! Boję się wygrać z Anną..." i tak NIC nie pobijeXDDD
A teraz... Runda Druga!:D
Determinacja Haosia jest zaiste godna podziwuXD A co to części praktycznej to nie miałam najmniejszych wątpliwości, kto wygra;D Nie ma co, drużyna Yoh miała niezłe szczęście, że to właśnie na Ryu wypadła taka konkurencja;) A do Ciebie mam żal za brak opisu arcydzieła, jakie stworzył Ludovic;P Toż to na pewno było warte opisu!XD (i własnej nazwy gatunkowej zapewne też, bo nie zdziwiłabym się, gdyby ten twór posiadał własną jaźń^^') Hah, i to podejście Yohsia... No po prostu go uwielbiam;D
~Runda Trzecia...:33 Ależ oczywiście, Haoś, że nie możesz się wyprzeć braciszka. Mam kopię tych papierów w dwunastu egzemplarzach, leżą ładnie złożone przy ołtarzyku obklejonym zdjęciami bliźniaków:3
I reniferki z klocków lego!:D
Runda Czwarta - o tak, pamiętam "Merry Christmas on Board"XD Czasami naprawdę sie zastanawiam, co bierze Takei i jak się skontaktować z jego dileremXD ("X-mass! X-mass!" matko, co za psychole...XD) Konkurencja z ubieraniem choinek też fajna^^ Niemal widziałam ten rozpaczliwy, bezradny wzrok PeyotaXD
I ależ oczywiście, że Yoh tak może;D W końcu jest Yohsiam^o^ Mm... I poproszę jak najwięcej takich asakurzastych momentów:D
Hah, Runda Piąta - epic failXD I jeśli Mikołaj do tej pory się nie zorientował, że nawet najzwyklejsze i najbanalniejsze zadania przy naszej rąbniętej gromadce wymagają wprowadzenia nowych stopni trudności, to naprawdę potrzebuje umysłowego odpoczynkuXD
I jeszcze takie śliczne zakończenie:D Takie naprawdę świąteczne:) I jeszcze wierszyk!:D Serio, ogromnie mi się to podobało:) Takie pozytywne, ciepłe, wesołe i w ogóle:) Idealne po załamaniu nerwowym, jakie przeszłam, czytając Opowieść Wigilijną u Yohao^^'''' Po prostu cudowne:))
Buziaczki i z niecierpliwością czekam na rozdział;)
Wesołych świąt!:D
Spokoyoh.... Jak możesz?! To ja Ciebie powinnam tytułować per ,,-sama" a Ty do mnie o jednych dziesiątych. Porównaj ilość lat, jakie piszesz, ilość rozdziałów, jakie napisałaś, ilość czytelników swojego bloga i ilość komentarzy na każdym z trzech z moimi miernymi statystykami. Wyjdzie Ci spora różnica i od razu poznasz, kto tu jest niezwykły... ^ ^"
UsuńA z tym konkursem to mnie wzięło nagle. Stwierdziłam, że jakem Shaman Hoshi muszę być oryginalna i nie przeżyje, jeśli nie napiszę czegoś zrytego. I tak powstało to... coś powyżej.
Nie wiem jak ty, ale ja bym się bała dostać prezent od Hao-Mikołaja... Chyba przed otwarciem dziugnęłabym z pięćset razy patykiem. xD
Yoh i Hao byli szczerze mówiąc postaciami, które wprowadzało mi się najlżej. Te wkurzenia Hao i braciszkowanie Yoh sprawiały, że sama się z siebie śmiałam pisząc to.
Ren: A rodzinka patrzyła jak na kosmitę.
Szczegół! Tak czy inaczej dzieła Ludovica nie byłam w stanie opisać, bo nie znalazłam słów a tyle godnych, aby oddały niesamowitość tego arcydzieła. xD
I tak- Hiroyuki Takei bierze naprawdę dziwne rzeczy, ale co tam! Nie ważne, co to jest, chcę połowę!
U Yohao też byłam i też czytałam. Oczywiście patrząc na jej dzieło byłam zachwycona, po czym doszłam do wniosku, że jeśli ktoś będzie czytał mój i jej oneshot pod rząd może sobie nieźle rozstroić psychikę... Ale jej Opowieść Wigilijna była majstersztykiem! ^ ^
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Zostaw statystykę w spokoju, statystyka kłamie;P Liczy się jakość, nie ilość;)
UsuńAleż w Twoim wypadku jakość dorównuje ilości. ^ ^
UsuńW którym niby momencie?XD
UsuńOoo dziękuję za dedykację :)) Nadal nie wierzę, że moje uwagi, choć trochę Cię nie denerwują. Pierwszy wierszyk, rewelka. Pierwsza myśl- Hoshi zapewni nam moc wrażeń. "Wziąłem udział w tym konkursie, bo moi kumple mnie do tego zmusili. Moim asystentem jest Ren Tao, ponieważ sam się na niego mianował" To wywołało pierwszą salwę śmiechu, potem było tylko gorzej. Jakie to autentyczne... Wyobraziłam to sobie, serio XD Hao tutaj wymiata. Tylko on jest zdolny do myślenia o przejęciu świata o każdej porze. Anna jak zawsze twarda babka, trzymająca wszystkich w pionie. A Jeanne jak to ona, wszystko dla dobra i ciasteczek. Niestety, nie wyobrażam sobie Marco w roli elfa, ale musiał przezabawnie wyglądać. No i pojawili się nasi Wybawcy. Są tak podobni do X-Laws, że to aż przerażające. Mają ten sam cel- zniszczyć Hao no i chyba tyle, ale to główne i najważniejsze podobieństwo! Tutaj zgodzę się z Ryu, Lyserg na pewno bał się takiego popaprańca jak Marco! Ach ta Żelazna Dziewica... To ja nie wiem, jak John musiał ją poprosić, że tak go broni ^^ Te nazwy drużyn są bezbłędne. "-Niby tak, ale bałem się wypuścić Hao na zewnątrz. Jeśli by się wkurzył, to roztopiłby mi cały śnieg- odparł Mikołaj." Do tej poty nie mogę wyrobić ze śmiechu XDD No i dlaczego Hao jest taki niedobry dla swojego brata! Mógłby mu choć raz odpuścić. Haha Marco to jednak jest tępy na równi z chińczykiem. Czasem chciałabym być jak Anna, żeby wszyscy się mnie bali i czuli wobec mnie respekt. To musi być fajne uczucie *.* Widać, że Hao zaczął tracić cierpliwość no i cóż Marco jakoś mi nie szkoda. Hahaha miłość Yoh do brata chyba nigdy nie minie. Końcówka idealna. Żelazna Dziewica była najbardziej godna zostania Mikołajem i nikt nawet nie zaprzeczył. Wierszyk na końcu rewelacyjny. Cały shot jest rewelacyjny, uśmiałam się, a to mi na dobre wyszło. Nie zauważyłam żadnych błędów, chyba że nawet nie zwracałam uwagi, tak szybko to pochłonęłam. Oby więcej takich historii. Pomysł przezabawny. No to do rozdziału <33
OdpowiedzUsuńNie ma za co i cieszę się, że rozdział się podobał. A jeśli chodzi o uwagi to wręcz przeciwnie, cieszą mnie one. wtedy wiem, że ktoś patrzy też na techniczą stronę fica. ^ ^
UsuńJeśli chodzi o powody, to starałam się tak je dopasować, żeby były adekwatne do charakterów postaci. Chyba trochę przesadziłam z Hao, ale co tam! Przecież on wygląda tak, jakby chciał zapanować nad światem... xD
A Marco to nawet ja sie boję. Szczególnie po zobaczeniu jego stroju bitewnego w mandze... O.o
Ja też chciałabym być jak Anna. Ach, ten posłuch, ten respekt, ta władza...
Ren: Na razie to ty respektu nie masz...
*ignorując Rena* Cieszę się, że udało mi się rozbawić Cię tym rozdziałem specjalym. Następny na Walentynki. :D
Ren: Nie ignoruj mnie!
Pozdrawiamy,
Shaman Hoshi i Ren Tao
Hahaha:P Naprawdę tą notką rozwaliłaś system:)
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykację :)
Najbardziej śmieszyły mnie sceny z Anną, nawet św. Mikołaj nie miał nic do gadania. Gdy medium mówi, że taka jest odpowiedz to tak musi być:P
Wierszyki były również super, nawet nie chce myśleć ile ty musiałaś pracować nad tą notką. Uświadomiłam sobie jakim jestem leniem:)