piątek, 17 stycznia 2014

11. Powrót do Zamku z Piór

Witam wszystkich o tej wyjątkowo wczesnej porze!
Czemu przed siódmą- spytać mogą niektórzy. Otóż dlatego, że dzisiaj cały dzień nie będę mieć komputera, a chciałam wstawić rozdział terminowo. Tak więc wszelkie wskazywanie błędów mile widziane. ^ ^
Ren: Sprężaj się, bo nie zdążysz.
Racja. Dedykacja dla AyameBeyond i Elmiki- przepraszam, że jeszcze nie skomentowałam, ale z pewnością zrobię to jutro. Po prostu mam urwanie głowy i nie zawsze starcza mi czasu. Ale to tylko teraz. Dzisiaj oceny półroczne wystawione, więc nauczyciele przystopują z tymi sprawdzianami, kartkówkami i zaliczeniami. A wtedy będę miała więcej czasu. Jeszcze raz przepraszam, Ayame-chan, Elmika. ^ ^"
~*~
W Himimeko zaszły pewnego rodzaju zmiany. Ludzie byli bardzo otwarci i chętnie rozmawiali z nowo przybyłymi szamanami. Wielu nawet proponowało nocleg licznej grupie, ale Yoh w imieniu wszystkich grzecznie odmawiał, pamiętając o tym, że w razie pobytu w Himimeko swojej gościnności użyczy im pan Usame. Słuchawkowy obawiał się, że staruszek obrazi się za zapomnienie o jego propozycji. Wracając do mieszkańców miejscowości za ich przemianą stał wyjazd Wybawców i nagłe zniknięcia ducha księcia. Pierwszy raz od długiego czasu ludzie mogli odetchnąć z ulgą, nie bojąc się organizacji knującej w zamku.
-Tylko co z Alburdem? Wątpię, czy wzięli go ze sobą. Wojownik z niego żaden, więc w walce się nie przyda. Pewnie zaopiekować się nim też nie chcieli- myślała na głos Yuuki, patrząc w stronę zamku.
-Czy sugerujesz, że został w zamku?- spytał Hao, a dziewczyna kiwnęła głową. Nie było to pocieszające, ponieważ duch w zamku był swojego rodzaju utrudnieniem. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. Mógł poważnie zaszkodzić całej misji. Albo gorzej- mógł przyczepić się do nich i nie chcieć odejść.
-Mogłabyś łaskawie oddać mi Ducha Stróża?- warknął w stronę czarnowłosej Horohoro. Odkąd w drodze do Himimeko Hino zwróciła szczególną uwagę na małą Kororo, nie była w stanie rozstać się z nią nawet na chwilkę. Cały czas ją przytulała albo trzymała na rękach. Jeanne wyjaśniła, że jej z reguły opanowana przyjaciółka ma słabość do wszelakich małych, słodkich rzeczy. Stąd dobranie dla niej prezentu nie było specjalną trudnością.
-Ale Kororo jest taka malutka i urocza... Zasługuje na trochę uwagi- uśmiechnęła się Hino do małego duszka, któremu wcale nie przeszkadzało to nagłe zainteresowanie ze strony Yuuki. Jej partnerowi już tak.
-To mój Duch Stróż! Bez niej nie jestem w stanie wytworzyć O.S.! Co, jeśli ktoś nas zaatakuje?- darł się Horohoro, skupiając na sobie uwagę mieszkańców wioski.
-Wtedy odwrócimy ich uwagę tobą i zastosujemy taktykę odwrotu, Pajacyku na drucie- odpowiedziała mu zimnym tonem Mirajeanne. Horohoro przełknął ślinę. Zdążył już zaznajomić się z duchem Yuuki, ale nie przypadli sobie na wzajem do gustu. Niebieskowłosa wojowniczka była dość przewrażliwiona na punkcie swojej pani, więc kiedy tylko zobaczyła, że młody Usui lubi czasem postraszyć jej panią, od razu straciła jakiekolwiek zalążki sympatii do niego. Z kolei szaman trochę się jej bał. Nie umiał tego wytłumaczyć, ale się bał. Oczywiście nie tak bardzo jak Anny, ale jednak.
-Podoba mi się ten plan- powiedział Ren, uśmiechając się złośliwie w stronę szamana z Hokkaido. On i Mirajeanne byli na dobrej drodze do zawiązania wieloletniej przyjaźni...
-Boję się tego duetu- wyznał po cichu Yoh bratu, ale ten tylko się uśmiechnął.
-Czemu? Taktyka ,,zostawić Horohoro i wiać jest naprawdę dobra"- stwierdził Hao, a bliźniak spojrzał na niego przestraszony.
-Ale to mój przyjaciel!
-Masz brata. Po co ci jeszcze przyjaciele?
Yoh otworzył buzię, a potem westchnął i zamknął ją. Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Nie mógł stwierdzić, że przyjaciele są ważniejsi. Hao był jego bratem i bardzo go cenił. Po tym, jak udało im się dogadać nie mógłby zaprzepaścić tych dobrych relacji. Ale nie mógł też powiedzieć, że Hao był ważniejszy. Nawet by mu to nie przeszło przez gardło. W końcu tyle przeszedł ze swoimi kumplami i wiele im zawdzięczał. Prawda była taka, że przyjaciele byli dla niego jak bracia i przyjaciele, a Hao jak brat i przyjaciel. No tak jakby. Nie do końca, ale prawie tak jakby. Postanowił więc nie narażać się bliźniakowi i po prostu nic nie mówić.
~*~
John wracał do domu po kolejnym dniu pracy. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale ten pełen życia, żywiołowy John został księgowym! Stwierdził, że stare wykształcenie nie może pójść w las, a za coś trzeba w końcu żyć. Właśnie myślał nad tym, co kupić swojej narzeczonej na wolno zbliżające się urodziny, kiedy coś przykuło jego wzrok. Coś jakby kawałek błyszczącego materiału znikającego za rokiem. Mógłby przysiąc, że ten materiał to kawałek złotej peleryny.
,,-Nie, niemożliwe"- pomyślał, potrząsając głową.- ,,Od tych odwiedzin Yuu mam chyba jakąś paranoję."
Westchnął i przekroczył próg domu.
-Zauważyłeś coś podejrzanego dzisiaj?
John spojrzał zdziwiony na narzeczoną. Nie powitała go jak zwykle ciepłymi słowami wychodząc z kuchni, tylko czekała na niego w przedsionku, z powagą wypisaną na twarzy.
-A co konkretnie masz na myśli?- odpowiedział jej pytaniem, na co zmarszczyła brwi.
-Dzisiaj kiedy wracałam do domu od znajomej, dosłownie przez ułamek sekundy zdawało mi się, że coś dosłownie wychodzi z naszego domu przez okno. Nie... Wychodzi to złe słowo. To po prostu przeniknęło przez szybę...
-Duch.
Meenie kiwnęła głową, a John przypomniał sobie zjawisko, które zaobserwował wracając z pracy. Natychmiast poinformował o tym blondynkę. Coś stanowczo było nie tak. Wniosek nasuwał się sam i był niezbyt optymistyczny- Wybawcy. Oboje wiedzieli o tym dobrze, ale zanim zanim zdążyli wymienić się przemyśleniami, ktoś zapukał do drzwi. Denbat niechętnie otworzył, myśląc, że to jakiś znajomy. Jednak widok był zgoła inny. Stała przed nim niska, drobna blondynka i osiemnastolatek o obojętnym wyrazie twarzy. Oboje ubrani byli w takie same, białe mundury i złote płaszcze z kapturami, z tyłu których widniały białe litery W.
-O co chodzi?- spytał oschle John.
-Przyszliśmy po Yuuki i Żelazną Dziewicę Jeanne- odparła szorstko Veronique, nie siląc się nawet na uprzejmość.
-Jeśli myślicie, że dostaniecie Klucz Czystości, to bardzo się mylicie- odparła Meene, w głowie układając plan. Czas. Potrzeba jej trochę czasu. Rzuciła szybkie spojrzenie Johnowi, a ten niezauważalnie kiwnął głową.
-Powiedzcie gdzie jest po dobroci, albo przestanę być miła- ostrzegła itako.
-Tak jakbyś kiedykolwiek była- prychnął John.
-Pewnie są z Asakurami i resztą. Komu innemu Żelazna Dziewica Jeanne zgodziłaby się tak szybko pomóc? Z kim innym Yuu mogłaby się szwendać po świecie? W dodatku na moją prośbę Gustav przeszukał ten dom, kiedy ich w nim nie było. Znalazł w nim gacie z napisem ,,Poniedziałkowe majtki Horohoro"- mruknął beznamiętnie Ludovic.
-Z Asakurami i resztą?- syknęła Veronique. To był najgorszy możliwy scenariusz. Co jak co, ale obu Asakurów Wybawcy szczerze nienawidzili. Mieli o nich i ich kumplach jedną opinię, którą recytowali uparcie niczym mantrę.- Oni wszyscy są najgorszym typem ludzi, jaki ten piękny świat zaprezentował ludzkiemu oku. Kreaturami ulepionymi z resztek najgorszego materiału. Istotami, których stopy nie są godne stąpać po naszej pięknej ziemi. Pomyłką czcigodnej Matki Natury!
-Yuu nie myliła się, mówiąc, że cytuje to słowo w słowo- mruknął John w stronę narzeczonej, przyozdabiając tym jej twarz lekkim uśmiechem.
-Myślałam, że to Xiao Shun szukał posiadaczki Klucza Czystości. Więc co wy tu robicie?- spytała Meene.
-Zaczęliśmy działać poważnie. Po tym, jak Yuu zniknęła, zebraliśmy fakty do kupy. Doszliśmy do wniosku, że Klucz Czystości zniknął wtedy, kiedy zniknęła Jeanne- powiedział Ludovic, a John uśmiechnął się mimowolnie. On sam, Jeanne, Meene, Ludovic... Kto jeszcze nazywał Yuuki zdrobnieniem ,,Yuu"?
-Wiedziałeś o jej wizytach od początku, a mimo to nic nie powiedziałeś- syknęła z wyrzutem Veronique, ale jej towarzysz ją zignorował.
-Stało się jasne, że to właśnie ona go ma. W dodatku oczywistym jest, że Jeanne jest osobą, do której mogłaby się udać Yuu. Trochę nam zajęło znalezienie tego adresu, ale udało nam się, więc przyszliśmy po naszą towarzyszkę.
-To nie jest wasza towarzyszka. Nie jest już częścią Wybawców. I nigdy nie była- warknął John.
-Mylisz się. Wybawca jest Wybawcą do końca. Ona, poprzez pokrewieństwo z dowódcą, zawsze była, jest i będzie częścią nas. W końcu to zrozumie- odparła Victorique. Na jej twarzy malował się uśmiech, ale nie było w nim nic miłego. Tego John nie wytrzymał. Gdy tylko poczuł w dłoni chłód metalu, wycelował otrzymanym od Meene pistoletem prosto we wrogów. Francuzka była zaaferowana opowiadaniem o wspaniałości i przynależności do Wybrawcó, a Szwajcar miał wszystko gdzieś, więc Mongomery mogła niepostrzeżenie sięgnąć po ich bronie. Sama również dzierżyła w dłoni gotowy do wystrzelenia Archanioła "Meene Luger".
-Ludovic!- krzyknęła Victorique, dając tym znak Wybawcy, że również ma się szykować do walki. W pierwszej chwili blondyn chwycił za przyczepioną do pasa strzelbę, ale chwilę potem zrezygnował, puszczając broń. Odwrócił się i zaczął odchodzić.
-Jej już tu nie ma. A mi się nie chce walczyć- oznajmił spokojnie, znudzonym tonem.
-Ale... Ale Ludovic! Naszym obowiązkiem jest pozbyć się ich! To przeszkody, wrogowie!- krzyczała Francuzka, ale zanim zdążyła wygłosić motto Wybawców, Szwajcar przerwał jej.
-Nie chce mi się. To męczące. Nie zaatakowali nas, tylko nam pogrozili. Zachowam się kulturalnie i odejdę, tak jak mi to sugerują.
-Od kiedy jesteś kulturalny?!
-Od teraz.
Meene i John schowali bronie, kręcąc głowami z pożałowaniem. Patrzyli chwilę na biegnącą za Ludovicem, wrzeszczącą Veronique. Blondyn na każdą jej wypowiedź reagował zdaniem ,,nie chce mi się". John zamknął drzwi. Teraz trzeba było zastanowić się, co z tym fantem zrobić dalej...
***
-Hej, myślicie, że Yuu do nas wróci?- spytał Miguel. Wybrańcy byli właśnie w hotelu, czekając na powrót swoich towarzyszy. Bliźniaki jak zawsze zajęte były tylko sobą, Hans w notatniku zapisywał swoje tajne bazgroły, Saito przeglądał jakąś gazetę, ale wyglądał tak, jakby w ogóle nie był zainteresowany jej treścią, a Xiao Shun spał. Jednak po zadanym pytaniu Hans ożywił się nieco.
-Czemu cię to nagle interesuje? Poza tym wciąż nie mogę zrozumieć, czemu ty i Ludovic nazywacie ją w ten sposób- mruknął pod nosem, wracając do pisania.
-Interesuje mnie to, bo może się jeszcze bardziej przydać.
Wtedy wszyscy spojrzeli na niego. Na twarzy Hiszpana malowała się całkowita powaga, którą nieczęsto można było u niego spotkać. Jego postawa sugerowała, że ma kolejny plan wobec młodej Hino. Warto napomnieć, że to on pierwszy wyszedł z inicjatywą zrobienia z niej ofiarnej księżniczki...
-To znaczy?- spytał Hans, skłaniając towarzysza do dalszych wyjaśnień.
-Bądź co bądź Yuu już trochę siedzi z Asakurami, Tao i spółką. Na pewno zdążyła już poznać ich cele, ambicje i dokładne plany. Gdyby udało nam się z powrotem przeciągnąć ją w szeregi Wybawców tak, żeby zaczęła wierzyć w słuszność naszych idei, możemy zyskać dużo cennych informacji. A to z pewnością pomoże nam w walce z Wybrańcami i ich bandą.
Wszyscy w skupieniu słuchali słów swojego towarzysza. Wiedzieli, że będą musieli posłużyć się szeregiem nieczystych zagrań, aby Yuuki zaczęła wierzyć w ich teorie i wydała swoich nowych sojuszników. Ale taki właśnie był Miguel. Nie bał się włożyć rąk w błoto, żeby wyjąc z niego diament. Każdy jego plan zawierał jakieś świństwo.
Wybawcy powstali z inicjatywy Hansa, który podsunął ten pomysł Saito. To było kiedy jeszcze pracowali razem jako naukowcy. Niemiec w jakiś sposób zaszczepił w japońskim koledze ideę zostania Królem Szamanów i zmienił jego charakter. Tak zostali duetem, do którego szybko dołączył się Ludovic, bardzo oddany asystent Saito. Oczywiście przymusowo dołączyła do nich będąca pod opieką wuja Yuuki. Wtedy zjawił się Miguel. Spotkali go na początku Turnieju. To właśnie on za pomocą szeregu intryg i knowań sprawił, że w ideologie Wybawców uwierzyli też Xiao Shun, Veronique i rodzeństwo Horan. Pod maską niewinnego podrywacza krył się człowiek zdolny do wszystkiego, żeby doprowadzić każdy swój plan do końca.
W organizacji każdy miał swoją rolę. Saito był dowódcą. Zatwierdzał bądź odrzucał propozycje i ostatecznie postanawiał, co dalej. Hans zazwyczaj wymyślał główne plany i strategie działania. To on był głównym mózgiem drużyny. Budził też ogromny respekt, bo każdego potrafił usadzić na właściwej mu pozycji. Miguel zajmował się mniejszymi planami i intrygami. Veronique i Ludovic wykonywali zadania mające na cele sprawdzić teorie, wysunięte przez innych członków organizacji. Brian i Blair usuwali z drogi niewygodne dla misji osoby. A Xiao Shun... Cóż... On nie miał żadnej ważnej roli.
-To prawda. Dobry pomysł, Miguel.
Hiszpan uśmiechnął się swoim intryganckim uśmieszkiem i stanął na baczność, po czym zasalutował osobie, od której pochodziły słowa. Taka reakcja była obowiązkowa zawsze, kiedy osoba ta coś zatwierdziła bądź wyraziła swoją aprobatę.
-Dziękuję za uznanie, dowódco.
-Hans. Wymyśl, jak zrealizować plan Miguela- rzucił Saito wstając i podchodząc do drzwi.
-Tak jest- odparł Niemiec, powtarzając czynności wykonane przez Hiszpana.
-Doskonale. Gdy wrócą Veronique i Ludovic postanowisz, co zrobić dalej i mnie o tym poinformujesz.
To mówiąc Japończyk nie oglądając się za siebie wyszedł z pokoju. Świadomość, że niedługo może znowu zobaczyć bratanicę napełniała go pewnego rodzaju zadowoleniem. Nagle zaczęła go niesamowicie boleć głowa. Stanął, opierając się o ścianę i wolno przyłożył do niej rękę, marszcząc brwi. Takie stany napadały go od dłuższego czasu, kiedy tylko oddalał się od grupy. Brał to za zwykłą migrenę i po prostu brał jakieś proszki, ale... Może powód był inny? Nie myśląc na tym zbytnio westchnął i poszedł dalej.

15 komentarzy:

  1. Zabić , zabić wybrańców, nie interesa mnie to, że Yoh by ich oszczędził i tak spaliłabym ich na stosie, wraz ze sobą -,-
    Hao mnie wkurzył, w łeb bym mu dała, razem z moją siostrą bym ich tasakiem pokroiła, ale jego bym do życia przywróciła, a jej raczej nie, wredna zołza -,-
    Hao: Uspokój sie...
    Jak się uspokoić, gdy siostra skasowała Ci program za pięć tysięcy, na który zbierałam sama pieniądze, a tylko ram można zainstalować i jeszcze opróżniła kosz ?!
    Yoh: Nii-chan, lepiej od niej odejdź,bo Cię zabije w końcu i zobaczysz....
    Chcę dalsze rozdziały, nie mam siły komentować
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Tak... Yoh jest naprawdę niesamowity pod tym względem, że każdego chciałby oszczędzić. Chyba najpozytywniejsza postać, jaką udało mi się poznać podczas oglądania anime. :)
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  2. Ohayo:)
    Rozdział jak zwykle dla mnie ciekawy i wprost genialny:)
    Chcę cofnąć co napisałam ostatnio. Nie szkoda mi Miguela. Niech spotka się z Anną i niech nie wymyśla głupich pomysłów:) Mam nadzieję, że Hino nie da się oszukać...
    Dlaczego wszyscy chcą się pozbyć Horohoro, on jest taki zabawny:)
    Bardzo spodobał mi się duch Yuu, jest trochę jak Anna...
    A i jeszcze Victorique, bardzo ją lubię i ogólnie Francję, sama uczę się francuskiego:) (może stąd ta slabość)
    I tekst Hao, że Yoh ma brata i to mu wystarczy... Może Pan Asakura powinien znaleźć sobie przyjaciela:P
    Pozdrawiam
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Spotkanie Miguela z Anną mam już obmyślone (albowiem takowe nastąpi w rozdziale numer 19) i z pewnością nikt z fanów Anny się na owym spotkaniu nie zawiedzie. xD
      Jeśli chodzi o Victorique, to nie wiem. Plany wobec niej są, ale ja i tak z Wybawców najbardziej lubię Ludovica. No i sama nie wiem czemu, ale Saito. xD
      Ren: Tak, tak... Oceniaj swoich własnych OC. -.-
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  3. Tak, dzisiaj dzień nadrabiania zaległości^^' Nie, żebym miała masę do nauki... Ale co tam^^'
    Rozumiem Yuuki, Kororo jest naprawdę urocza^^ Gdyby ktoś miał za ducha stróża kota, to przy mnie mógłby się już z nim pożegnać;D Kociaki...:3 Chocolove, lepiej uważaj na MicaXD
    Biedny Horo...XD Wszyscy przeciwko niemuXD A skubany Haoś używa na braciszku broni psychologicznej:p Nieładnie;P
    No świetnie, jeszcze niech się te psychole zwalą na głowę Johnowi i Meene== I kurczak no, chyba nawet X-lawsi nie mieli takiego świra na punkcie Hao. W sumie ich niechęć do niego była nawet uzasadniona, zaś niechęć Wybrańców do Yoh i jego przyjaciół po prostu nie trzyma się kupy! Szajbusy...== No, może poza Ludovicem:D Coraz bardziej lubię tego gościaXD Tak uroczo ma wszystko gdzieśXD
    Za to Victorique jest irytująca. A Miguel... obrzydliwy== Typ ludzi, których wyjątkowo nie lubię== Że też Saito wyraża zgodę na wymyślone przez niego świństwa... Trudno mi powiedzieć, czy naprawdę zależy mu na bratanicy. Może gdzieś w środku tak, ale na razie tylko sprawia wrażenie psychola== Yoh, będziesz miał pełne ręce roboty z naprawianiem tych kolesi...
    Rozdział jak zwykle świetny:) Chociaż taki jakiś krótki mi się wydawał;p
    Buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. I rozumiem Cię- nauka to zło konieczne. ^ ^"
      Hao i gierki psychologiczne to dla mnie naprawdę kompatybilne połączenia. Po prostu on dla mnie wygląda na takiego, co to mógłby pobawić się ludzką psychiką. xD
      Ren: I nie tylko on. *patrzy wymownie na autorkę*
      Ta... A że Wybawcy są dziwni, to oczywiste. Zamierzam ich wszystkich powoli bliżej przestawiać. Na razie znamy Miguela, Veronique i trochę Ludovica. Ale myślę, że w miarę czasu będę ukazywać bliżej resztę grupy. Ich ambicje, ukryte myśli... W dodatku trochę czasu poświęcę też Hansowi i jego przeszłości związanej z Saito. Tak, lubię się w ten sposób bawić. :D
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
  4. Jak ja nie cierpię tych Wybawców i mam nadzieje, że w końcu dostaną po tyłku. Bardzo mi się spodobał opis Himimeko po tym jak te świnie opuścili wioskę i opis roli Shun'a. To było śmieszne. Mam nadzieje że w następnym rozdziale wabawcy będą się bić.
    Pozdrawiam
    AyameBeyond

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^ ^
      Ren: Hoshi, niedługo Twoi czytelnicy założą na fb stronę ,,Antyfani Wybawców"...
      Nie przeszkadza mi to. Ale muszę Cie zmartwić, Ayame, iż w najbliższym czasie nie przewiduję żadnych walk. Zaczną się one dopiero od czwartej części. Wybacz. ^ ^"
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
    2. Dobra... wybaczam. Ale żyje się nadzieją i wiesz. A pro po... Pamiętasz mój klip promujący mojego bloga? Na moim blogu wstawiłam nową wersję i zapraszam do obejrzenia. Może się spodoba..? Może nie? ale i tak zapraszam.

      Usuń
  5. Och, Kororo jest słodka i każdy o tym wie, więc HoroHoro niech tak nie dramatyzuje. Podoba mi się duet Mirajeanne i Ren, jednakże zaczynam współczuć i bać się o HoroHoro. Może z tego nie wyjść cały.
    -Masz brata. Po co ci jeszcze przyjaciele?- Hah, niezły argument XD Ale jednak jak można zostawić samego Treya... zginąłby chyba bez przyjaciół. John księgowym? No jak mogłaś go umieścić w tak nudnym zawodzie :o Wybawcy?! Psują spokój naszym narzeczonym? Och nie pójdzie to im na sucho... Haha "poniedziałkowe majtki HoroHoro"- Tylko on jedt w stanie je zostawić. Ci Wybawcy naprawdę są podobni do starego X-Laws. Obydwie drużyny nienawidzą bliźniaków z całego serca. Ta Francuzka jest na serio denerwująca, jednakże ten Szwajcar nie jest taki zły. Tak jakby mi trochę Rena przypomina. (Szybkie tempo, szybkie tempo, skończyłem XD) - Jakoś to mi się przypomniało. Horan? Jak Niall Horan? Awww jak fajnie :3 Xiao forever alone i bez użytku. Czyżby Saitowi coś się działo? Dobrze mu tak! Wredna ja :) Świetny rozdział i jeszcze raz przepraszam za te opóźnienia i dziękuję ponownie za życzenia. Eh i znowu komentuje przed 00. Nie wyśpię się, ale cóż warto było przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już się bałam, że przestałaś czytać mojego bloga. xD
      Tak czy inaczej zawsze rozumiałam to, że Duch Stóż Lyserga jest śliczny, ale jedno muszę przyznać- Kororo mimo wszystko jest totalnie urocza. I nigdy nic nie pobije tej słodyczy. W sumie do Damuko też była urocza. ^ ^
      Ren: A jeśli chodzi o Horohoro chętnie pożyczę od Yuuki Mirajeanne tylko po to, żeby przetrzepać mu tyłek...
      Acha... On jest przerażający. O.o
      Tak czy inaczej z tego co zauważyłam, to Ludovic jest zdecydowanie najbardziej popularnym i lubianym Wybawcą. No i masz rację- Horan jak Niall Horan. Mam przyjaciółkę, która jest wielką fanką 1D i to jej ulubiony członek. ^ ^
      Jakby co to odpowiedziałam też na Twój komentarz pod ZB.
      Pozdrawiamy,
      Shaman Hoshi i Ren Tao

      Usuń
    2. Nawet tak nie myśl. Zostanę z Tobą aż do końca tego bloga i następnego. A właśnie. Zaczęłaś już pisać? :)

      Usuń
    3. Dziękuję. Trzymam za słowo. ^ ^
      I tak, piszę już. Mam 4 i pół piątego rozdziału na brudno. A właśnie... Lubisz klimaty nienawiści między Yoh a Hao? xD

      Usuń
    4. Kocham klimaty nienawiści między Yoh i Hao *....* Masz mi może coś takiego do zaoferowania? <3.<3

      Usuń
    5. Oczywiście. Już 9 lutego na nowym blogu ,,Serce Szamana". :D

      Usuń