Witam wszystkich feriowo!
Ren: No a przynajmniej Hoshi te ferie ma.
Tak czy inaczej przepraszam, że ten rozdział z dniem obsuwki. Niestety miałam wczoraj bardzo... em... zajęty dzień. Nie miałam czasu na to, żeby jakoś w pełni go ogarnąć. Ale za to dzisiaj jest i Mapa Wybrańców, i Serce Szamana. Mam nadzieję, że wam się spodoba. No i od dzisiaj raczej nie będę odpowiadać na komentarze od razu, tylko pod rozdziałami. Proszę o wyrozumiałość.
Dedykacja dla tych osób, u których jeszcze nie skomentowałam nowych rozdziałów- zdaję sobie sprawę z tego, że wciąż publikujecie, ale nie mam czasu na komentowanie. Postaram się jednak jak najszybciej nadrobić zaległości.
~*~
-J...Jak... Jak to... możliwe...?- jęczeli Amidamaru i Bason, kiedy Wybrańcy wraz ze swoimi duchami przybyli na wyznaczone przez panicza Tao miejsce i zorientowali się, iż nie wzięli Kompendium. Yoh uśmiechnął się przepraszająco, Ren zrobił faceplama, a Hao westchnął ciężko.
-To pewnie dlatego, że wszyscy zrobili za dużo zamieszania z tymi całymi pożegnaniami... Przez to mimo iż byłem pewien, że zabrałem Kompendium, zostało ono w gospodzie- stwierdził starszy z bliźniaków, rozglądając się.
Ren dość dokładnie określił miejsce, albowiem był to konkretny punkt w Anglii- Stonehenge. Mistyczny krąg ułożony z ogromnych, dumnie stojących naprzeciw siebie, prostopadłościennych kamieni. Jedną z największych zagadek ludzkości było to, jak w ogóle postało to miejsce.
-Czyli musimy się wlec aż do Himimeko po Kompendium? Co za strata czasu...- mruknął pod nosem Ren, krzyżując ramiona.
-A widzisz inny sposób?- prychnął Hao. Dwoje szamanów chwilę mierzyło się niezbyt miłymi spojrzeniami, aż przerwał im pewien nieznajomy głos:
-Co ja widzę, spory w grupie? Myślałem, że jesteście przyjaciółmi...
Cała trójka spojrzała w kierunku źródła dźwięku. Stało tam dwóch, odzianych w białe mundury i złote peleryny mężczyzn. Jeden był zielonookim Hiszpanem o brązowych włosach, wzbudzającym podejrzenia tym, że w podejrzany dla Wybrańców sposób trzymał lewą rękę za ramieniem. Drugi był czarnowłosym Chińczykiem o ciemnych oczach. Po chwili Yoh, Ren i Hao skojarzyli oboje ze zdjęć pokazywanych im przez Yuuki we Francji.
-Wybawcy- stwierdził spokojnie Yoh, na co Miguel roześmiał się.
-Jesteśmy aż tak rozpoznawalni? Miło nam. Nie wiem jak ty, Xiao Shun, ale ja zawsze chciałem być sławny.
Wtedy Wybrańcy zorientowali się, że mają do czynienia konkretnie z Miguelem Espanisą i Xiao Shunem. Ten pierwszy patrzył na nich z wyższością, a drugi stał za nim i machał do nich jak ten ostatni idiota. Hao rzucił szybkie spojrzenie bratu, który już podnosił rękę. Morderczy wzrok bliźniaka sprawił, że Yoh zrezygnował z pomysłu machania.
-Czego chcecie?- spytał obojętnie Hao, starając się nie zaatakować od razu wrogów. W końcu lepiej byłoby najpierw poznać ich zamiary.
-A czy ja wiem... Może rekompensaty? Zabraliście nam naszą małą Yuu- Miguel rozłożył bezradnie ręce, a z jego twarzy nie spływał pewny siebie, arogancki uśmieszek.
-I Ludovic. Ludovica też zabrali- przypomniał Xiao Shun.
-Ludovic? Nawet go nie spotkaliśmy- oznajmił Yoh, a Miguel lekko zbity z tropu rzucił towarzyszowi zdziwione spojrzenie. Jak to ,,nawet go nie spotkali"? Przecież Szwajcar niedawno zdezerterował i wszyscy byli pewni, że przyłączył się do Wybrańców. Normalnie Hiszpan posądziłby młodszego Asakurę o bezczelne kłamstwo, ale widząc tą całkowitą szczerość w oczach szatyna, stwierdził, że to bez sensu. Westchnął, po czym przywołał na twarz swój stary, pewny siebie uśmiech.
-Więc w końcu wasza zacna organizacja zaczyna się rozpadać? Co za szkoda- prychnął Król Szamanów.
-A ten cały Ludivic miał w ogóle jakiś powód?- spytał z ciekawością Ren. Zdziwił go trochę fakt, iż Wybawca opuścił swoich towarzyszy wtedy, gdy zaczynała się prawdziwa zabawa. Miguel wzruszył ramionami.
-Czemu mielibyśmy się wam zwierzać?
-Oj Miguel... Oni tak miło z nami rozmawiają. Powinniśmy im powiedzieć, że przypuszczamy, iż zrobił to chcąc znaleźć Yuuki- powiedział Xiao Shun. W tym momencie Yoh mógłby przysiąc, że Chińczyk przez ułamek sekundy uśmiechnął się do niego porozumiewawczo. Spojrzał na Rena i Hao. Oni najwidoczniej nic nie zauważyli. Wtedy Yoh ponownie zwrócił oczęta w stronę Wybawcy, ale na jego twarzy gościł ten stary, głupkowaty wyraz. Słuchawkowy szaman pokręcił lekko głową. Najwidoczniej po prostu przewidział się.
-Powinniśmy zacząć się martwić?- spytał Hao, unosząc brew.
-Raczej nie. To nie jest żaden nasz plan- oznajmił z uśmiechem Xiao Shun, co Miguel zaszczycił faceplamem.
Wtedy Ren i Yoh, wykorzystując kolejną chwilę nieuwagi wrogów, utworzyli swoje O.S.. Widząc zagrożenie, Miguel nie pozostawał im dłużny. Jednym, wyćwiczonym ruchem wyrzucił lewą rękę w przód, tworząc swój O.S. o nazwie ,,Matador". Okazało się, że Hiszpan był lalkarzem. Jego medium to była lalka matadora o imieniu Alberto, którą najwidoczniej sterował za pomocą wypełnionych furyoku linek przywiązanych do palców. Po jednej do obu nóg, rąk i głowy. Xiao Shun, po chwili narzekania, jak bardzo mu się nie chce walczyć, ujawnił swojego kyonshi- Yao. Był to typowy, chiński wojownik. Na twarzy przyczepiony miał charakterystyczny talizman, używany do kontroli przez doshi. Xiao Shun uchylił pelerynę, aby ułatwić sobie dostęp do przyczepionych do paska talizmanów. Po chwili lalka matadora pomknęła w stronę Rena. Zaczęła się walka Wybawców z Wybrańcami.
***
W czasie gdy Wybrańcy i Wybawcy zawiązywali dość długą jak na wrogów konwersację, za jednym z kamieni Stonehenge skryty był duch mężczyzny o długich, siwych włosach, ubrany w fioletowe szaty. Był dość zadowolony z faktu, iż przez swoja kłótnię o Kompendium szamani nie zwrócili na niego nawet uwagi. Na szczęście w chwili, gdy Król Szamanów zdawał się go zauważyć, wpadli ci dwaj młodzi mężczyźni w złotych pelerynach i skutecznie odciągnęli uwagę długowłosego nastolatka.
Zmarszczył brwi, widząc, jak wypełniona furyoku lalka matadora zmierza w stronę chłopaka z czubem. Duch czuł, że musi to być Drugi Wybraniec Godności. Wypadałoby urządzić mu jakiś mały teścik, w celu sprawdzenia, czy jego wewnętrzna godność jest... wystarczająco godna, by być nazywaną godnością. Coś w tym stylu. Wtedy w głowie starca zaświtała idea, aby użyć w tym celu młodzieńca, który również reprezentował sobą dużą godność.
Pstryknięcie palcami. Tylko tyle wystarczyło, żeby chłopaka z czubem i lalkarza odgrodzić barierą od pozostałej trójki. Wydawali się trochę skołowani. A co tam! Będzie miłym staruszkiem i powie im, co się właśnie stało. Niech znają jego łaskę. Wyszedł zza kamienia i stanął między bliźniakami, ujawniając tym swoją obecność.
-Kim jesteś?- spytał zszokowany szaman w słuchawkach.
-Pierwszym Wybrańcem Godności- przedstawił się, po czym zwrócił się do Rena.- Chciałbym cię przetestować, Drugi Wybrańcu. Tą walką masz mi udowodnić, iż jesteś godny swego miana!
***
Ludovic pokonywał kolejne odcinki swej trasy, zastanawiając się, czy oby na pewno pamięta ją dobrze. Bądź co bądź ostatnio był tu jakiś rok przed Turniejem Szamanów i mimo tego, że miejsce było dość charakterystyczne dojście do niego nie należało do najłatwiejszych. Ale Hitzfeld był zbyt zdeterminowany, żeby zawrócić. Zbyt wiele trudu włożył w to, żeby w ogóle zajść aż tak daleko. Nie mógł się poddać.
Oprócz dokładnego odtwarzania przebytej kiedyś trasy, zastanawiał się, jak poradzi sobie z ewentualnym pojedynkiem. Tak się składa, że po opuszczeniu Wybawców Ludovic, pamiętając ile szkód wyrządził będąc w organizacji, postanowił porzucić wszelką walkę, aby nikogo już nie skrzywdzić. W tym celu rozstał się ze swoim medium, którym była strzelba, i odprawił swego Ducha Stróża. Gustava trzymało na Ziemi to, że nie wiedział, w jaki sposób zmarł. Ludovic opowiedział mu więc usłyszaną od Hansa opowieść. Otóż on był tym, który zabił Gustava. Podczas jednego ze wspólnych polowań zastrzelił on skradającego się w krzakach partnera, myląc go ze zwierzyną. Gustav nie był tego świadom, bo jego przyjaciel uciekł. A teraz, po poznaniu historii swojej śmierci, mógł spokojnie odejść. Nie zależało mu nawet na zemście. Stwierdził, że i tak mało co by mu ona dała...
-Jakoś to będzie- mruknął do siebie Ludovic.- W końcu nie rzucą mi się do gardła na wejściu. Tak myślę...
Po odejściu z organizacji, Szwajcar odzyskał utracone na jej rzecz emocje. Wcześniej żył w smutku i obojętności. Stracił mistrza, a potem ukochaną pracę, którą porzucił na rzecz podążania za nim. Nie widział dla siebie żadnego celu w życiu. Ale ostatnio... Po usłyszeniu historii od Saito miał nowy cel. Na nowo wypełniły go uczucia, które maskował będąc wśród ludzi, z którymi tak naprawdę nic go nie łączyło. Pojawiły się skierowane w stronę Hansa złość, żal i wściekłość, ale też odbudowane przez Saito nadzieja i wiara. W dodatku możliwość spotkania Yuuki, która za czasów pracy w laboratorium była dla niego jak siostra, opowiedzenie jej tego wszystkiego i możliwość jej wybaczenia... To napełniało go samymi pozytywnymi emocjami. Nie martwił się o to, czy czarnowłosa wysłucha go, czy mu uwierzy, wybaczy. Był pewien, że gdy przyjdzie czas spotkania, jej serce powie jej, co powinna o tym wszystkim myśleć.
*-*
OdpowiedzUsuńJa, ja, ja się tu tak długo nie pokazywałam, gomenasai Hoshi-sama ! Q_Q *klęka*
Błagam o wybaczenie >.>
Hao: No idiotka po prostu, gorzej niż dziecko -,-
Dorosły się odezwał ?!
Yoh: Hej spokój, znowu Mariś Cię pobije Hao, a ty jej nie oddasz, bo jest dziewczyną, więc dajcie sobie spokój ^^
Zamknij się ! Ja tu próbuje normalnie skomentować, ten jełop zabrał mi kawę, ledwo żyję a ty śmiesz mi przeszkadzać ?!
Ren : Żałosne, ale w sumie to wam współczuje , bo ona może was zabić >.>
A po co zabijać, nie ma w tym żadnej przyjemności *uśmiecha się jak psychopatka i bierze łyżkę*
Hao: I co tym zrobisz, niby ?
Oczy wydłubię *goni Haosia*
Ren: Więc ja będę musiał dokończyć, a więc ... Mari-chan bardzo się podoba fabuła, chce wiedzieć co będzie dalej, liczy na to i się uwzięła, więc nie da Ci tak łatwo spokoju i chcę bym był z Jaenne. Zaraz, zaraz co ?!
Jajco !
Pozdrawiam
Jak mówiłaś że będzie jatka... no i jest. Jak już mówiłam Lubie kiedy chłopy się leją po facjatach. Będzie ekscytująco, a już zwłaszcza że dla Rena będzie to sprawdzian jego godności. A ten Hiszpan nawet się tego nie spodziewał.
OdpowiedzUsuńA teraz Ludovic... czyli jak porzucił Wybawców to porzucił również walkę. W sumie popieram jego decyzję. Jeżeli tamci mają chodź trochę moralności to pewnie nie zaatakują bezbronnego. Chyba? Mam nadzieję że nasz panicz Tao wygra. Trzymam za niego kciuki.
Co do mojej zagadki z poprzednich komentarzy to skoro nie wiedziałaś to mogę ci powiedzieć. Otuż przebrała Rena za Vincenta Valentina z FFVIIAC.
Czekam na next rozdział.
P.S. na moim blogu pojawiło się kilka uaktualnień. I nie długo pojawi się nowa księga w moim opowiadaniu.
Ohayo:)
OdpowiedzUsuńTeż chce ferie :P Dla mnie niestety szkoła się zaczęła i mało czasu na komentowanie :(
Masakra ile się dzieje! Test dla Rena! Jak go obleje to go chyba trzasnę :P
Już prawie zapomniałam, że nie wzięli Kompendium... To powinna być ta chwila, w której Hao sobie uświadamia, że w takim towarzystwie się głupieje i staje się coraz mniej nieodpowiedzialnym :P
Jak już chce zobaczyć jak Anna sprawia, że Miguelowi zbrzydną dziewczyny xD
Ludovic pośpiesz się bo nie zastaniesz już Yuuki !
Pozdrawiam
Anna-medium
Ja też mam ferie, a mam mniej czasu niż normalnie :(
OdpowiedzUsuńTest dla Rena? On jest zbyt dumny żeby przegrać.
Niech się Ludovic pospieszy.
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie bitwa o Funbari Onsen.
P.S
Przepraszam,że komentarz tak późno.
O lol...XDDD Mam tylko jedno skojarzenieXD "Nie machaj do niego!"XD Yoh, uwielbiam cię:D
OdpowiedzUsuńA jełopowatość Shuna coraz bardziej mnie fascynujeXD I czy mi się wydaje, czy szukujesz nam kolejny zwrot akcji w stylu "To był Bruce!"? (nie zwracaj uwagi, mamy fazę ze współlokatorkąXD) Bo czy można być tak głupim nie będąc jogurtem? (jogurt! właśnie, miałam zjeść mój jogurt... *króka przerwa na wyprawę do lodówki*)
No świetnie, jakby nie mieli tych idiotów na głowie, to jeszcze zjawia się jakich dziadzio ze swoim teścikiem. Ale wierzę w Rena oraz w to, że jego godność jest wystarczająco godnaXD i że panicz Tao na pewno sobie poradzi;)
I jeszcze Ludvic na koniec:D Mam nadzieję, że szybko dotrze do naszych szamanów i powie im o wszystkim. I o ile nie będzie miał na sobie swojego munduru, to nie powinni go zaatakować. No chyba, że im się wypsnie jakiś atak^^' A Yuuki na pewno mu uwierzy:) I razem będą mogli pomyśleć nad sposobem uratowania Saito:)